*oczami Perrie*
Trzęsącymi rękami wykręciłam numer na pogotowie. Tak cholernie bałam się o
Leigh. Po dwóch sygnałach usłyszałam czysty, kobiecy głos.
-Witam. W czym mogę pomóc?-
powiedziała.
-Dzień dobry. Nazywam się Perrie
Edwards i moja przyjaciółka jest nieprzytomna. Musicie jak najszybciej
przyjechać.
-Proszę się uspokoić i powiedzieć
adres, pod który mamy przyjechać i czy pani koleżanka oddycha.- odezwała się
kobieta i zaczęła w tle wzywać lekarzy do ambulansu.
-Oxford Street 1. Oddycha ale
pośpieszcie się, bo nie wiemy co jej jest.- krzyknęłam do słuchawki i się
rozłączyłam.
Nie minęło 10 minut a do drzwi
zadzwonili lekarze. Jesy pobiegła aby otworzyć. Dwóch facetów w czerwonych
kombinezach położyło Lee na noszach i zabrało ją do karetki. Nie zastanawiałyśmy
się ani chwili dłużej i wsiadłyśmy do samochodu Jesy. Pędziłyśmy za karetką aż
w końcu dojechałyśmy do najbliższego szpitala. Zanim jeszcze Jess zatrzymała
auto my z Jade biegłyśmy już w kierunku wejścia do szpitala. Zatrzymała nas
jakaś nadęta pielęgniarka.
-A dokąd to tak panie biegną? To
jest szpital a nie plac zabaw.- powiedziała i zilustrowała nas wzrokiem od góry
do dołu.
-Słuchaj no babo. Nasza
przyjaciółka trafiła właśnie do szpitala i chcemy wiedzieć co jej jest. Więc z
łaski swojej odwal się.- odezwała się Jadey i wyminęła to wstrętne babsko. Nie
traciłam czasu i pobiegłam za nią.
-Ale jej powiedziałaś- krzyknęłam
do niej kiedy pędziłyśmy przed siebie.
-Będzie się tu mnie czepiać jakaś
jędza. Niech spierdala. – odparła.
Nagle poczułyśmy jak na kogoś
wpadamy. Na sto procent był to mężczyzna. Popatrzyłyśmy z Jade w górę i
ujrzałyśmy młodego lekarza.
-Coś się stało? Gdzie tak panie
pędzą?-zapytał się. Przynajmniej był miły. No i oczywiście ładny. Boże Perold o
czym ty teraz myślisz?
-Nasza przyjaciółka trafiła tutaj do
szpitala. Niech pan nam powie gdzie ona jest- odpowiedziałam łamiącym się
głosem. Wtem obok nas znalazła się Jesy.
Uśmiechnęła się do lekarza.
-Spokojnie. Jak ona się nazywa?-
odparł. Był tak cholernie spokojny. Przecież to moja przyjaciółka a ten jakby
nic się nie stało.
-Leigh-Anne Pinnock- powiedziała
Jadey.
-Więc tak: obecnie jest ona pod
obserwacją. Musimy zrobić badania żeby dowiedzieć się co jej jest.- odparł.
-Możemy ją zobaczyć?- rzuciła
nieśmiało Jesy. Ten lekarz ją onieśmielał. Naprawdę onieśmielał. Kto by
pomyślał.
-Oczywiście. Jeżeli miałyby panie
jakieś pytania to zapraszam do mojego gabinetu. Jestem dr. Justin Bieber i mój
gabinet znajduje się pod czwórką.- uśmiechnął się i nas wyminął. Jezu jaki
genialny uśmiech.
-Chodźmy do niej!-jako pierwsza
otrząsnęła się Jade. Widać, że jej nie kręcił. Dla niej istnieje tylko ten
Harry. Ehh. Jak ja i Jesy mamy się ogarnąć gdy zobaczyłyśmy tak cudownego
faceta?
*oczami Leigh-Anne*
Obudziłam się w jakimś białym
pomieszczeniu. Nie wiedziałam gdzie jestem. Stała nade mną jakaś kobieta i
robiła coś nad moją głową. Strasznie bolała mnie głowa. Podniosłam rękę i
ujrzałam wbity w nią wenflon.
-Witam panno Leigh. Jak się pani czuje?- odezwała
się kobieta i promiennie się do mnie uśmiechnęła.
-Głowa mnie strasznie boli. Gdzie
ja jestem?- zapytałam ochrypłym głosem i zaczęłam rozglądać się po
pomieszczeniu.
-W szpitalu. Pani przyjaciółki
czekają na korytarzu. Chce je pani zobaczyć?- odparła i zaczęła wszczykiwać mi
jakieś paskudztwo. Jego działanie poczułam w żyle. Uhhh, ohyda.
-Tak. Oczywiście, proszę je
wpuścić.- powiedziałam a pielęgniarka natychmiast wykonała moją prośbę.
-Moja kochana! Jak się czujesz?-
pierwsza wparowała Jadey i usiadła na szpitalnym krzesełku. Za nią weszła Pezz
z Jesy.
-Głowa mi pęka. Co się stało?
Pamiętam tylko co powiedziała Perrie o Joshu a później obudziłam się tutaj.-
powiedziałam zachrypniętym głosem.
-Miałaś wypadek pamiętasz? Później
pojechałyśmy do mnie i zaczęłyśmy opowiadać co przed sobą ukrywamy. Kiedy
przyszła twoja kolej ty nic nie powiedziałaś. Przestraszyłyśmy się i
zadzwoniłyśmy po karetkę.- opowiedziała mi wszystko Perrie.
-Witam panią panno Leigh-Anne! Jak
się pani czuje?- do pokoju wkroczył niesamowicie przystojny lekarz.
-Proszę mówić do mnie Lee-
odparłam i uśmiechnęłam się do chłopaka.
-Dobrze w takim razie jak się
czujesz Lee?- zapytał i zaczął analizować moją kartę.
-Niech mi pan da coś na ból
głowy.- odparłam cicho.
-Nie dziwię się. Mocno uderzyłaś
się w głowę.- powiedział i ponownie się uśmiechnął. Jezu, jaki śliczny. Ogar
Lee! Masz kurwa chłopaka!
-Gdzie jest moja córka?-
usłyszałyśmy na korytarzu głos mojej mamy i po chwili zobaczyłam ją w
drzwiach.- Leigh! Kochanie! Nic ci nie jest?
-Wszystko dobrze. Nie martw się
mamo.- odparłam i odgoniłam ją od pocałowania mnie w czoło.
-Pani jest mamą tak?- powiedział
chwila, chwila dr. Bieber. Moja
rodzicielka tylko przytaknęła.- W takim razie zapraszam panią do mojego
gabinetu na rozmowę.
-My też możemy?- zapytała się Jesy
nieśmiało.
-Oczywiście. Jeżeli tylko Lee na
to pozwoli to zapraszam za mną.- powiedział i szeroko się do niej uśmiechnął.
Ja tylko przytaknęłam głową i już po chwili zostałam sama w pomieszczeniu…
-----------------------------------------------
Eloszki! Rozdział pojawił się kilka dni później dlatego, że dopiero dzisiaj pojawił się 6 kom -,-
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem kom pojawią się szybciej. WESOŁYCH ŚWIĄT WAM ŻYCZĘ!!! Spotkamy się 26 grudnia bo wtedy pojawi się kolejny rozdział, ale najpierw musi być 6 kom więc spinać tyłki bo jak nie to nie będzie :D
Wchodzi Jasio do windy. Pan, który jest w windzie pyta się go:
-Na 2?
-Piotrek.
lolz
AAAAAAAAA Justinek *.* Justinek *.* Justinek *.* w moim fanfiction <33333
Dobra ogar!
ogar!
JUSTINEK!!!! <3333
ku*wa ogar!
no dobra!
nie ma to jak gadać sam ze sobą :)
żegnam! :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
AAAAAAAAA Justin lekarzem *______* Czekam na nexta <3
OdpowiedzUsuńNo to wiesz ten rozdział jest fajny i ten tego, ale..
OdpowiedzUsuń.
.
.
.
.
.
.
.
DOKTOR JUSTIN AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA no ogar -.-
ALE JUSTTTTTIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIINNNNNNNNNNNNNNNN BIEBER ohoho
dobra co do rozdziału to poza nową postacią, dowiedziałąm się że z leigh wszystko dobrze więc jest gicior :DDD
No to do zobaczonka ;)))))
Nicole.
fafniction-zerrie.blogspot.com
Moja Lee Lee żyje *dziki taniec radości*. A Justinek jest lekarzem :3. Uhhu będzie się działo. Tak btw myślałam, że Jade jest bardziej nieśmiała, a tu nagle takie coś. Tak bardzo martwi się o Leigh :3. Aww to takie słodkie :3 Aż mnie wzięło na napisanie shocika o Lieghade ^_^. Pomyślę o tym <3
OdpowiedzUsuńCudo *_*
OdpowiedzUsuńO ja nie mogę.... KURWA, BIEBER ! <3
OdpowiedzUsuńSuper ! <3
OdpowiedzUsuń