wtorek, 15 kwietnia 2014

Crazy in love Part.V



*oczami Perrie*
Wpatrywałam się w te dwie tak znajome mi twarze. Jak oni mogli? Kochałam Josha a on był w stanie mnie porwać i więzić w dodatku kiedy jestem w ciąży.
-Witaj Perrie.- szepnął Josh i pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku. Obrzydzona odwróciłam głowę. Chłopak tylko się zaśmiał i zabrał krzesło stojące niedaleko. Usiadł na nim okrakiem i tylko się we mnie wpatrywał. Do naszej dwójki ruszyła Adriana z biczem w ręce. O mój Boże, co oni chcą mi zrobić?
-Ty szmato..- szepnęłam do brunetki kiedy ta zaczęła rozbierać mnie do bielizny.
-No więc Perrie, odpowiesz nam na kilka pytań a potem zastanowimy się co z tobą zrobić.- rzucił Josh i ponownie mnie dotknął.
-Po moim trupie…-warknęłam. Wtedy stojąca za mną Adriana przywaliła mi biczem w plecy. Palący ból przeszył moje ciało. Byłam pewna, że został po tym uderzeniu wielki, czerwony ślad.
-Wiesz co Perrie, kochałem cię a ty tak perfidnie ze mną zerwałaś…- co on opowiada? Przecież to wszystko jego wina. Skinął głową do Adriany i ta ponownie przyłożyła skórzanym biczem w moje delikatne plecy. Czułam palące w oczy łzy, które chcą wydostać się na powierzchnię.
-Ty mnie kochałeś? Nie bądź śmieszny.. To ty mnie zdradzałeś.- warknęłam.
-A myślisz, że dlaczego to robiłem? To czego najbardziej potrzebowałem nie mogłem dostać od ciebie. No i szukałem sobie innych.- powiedział a ja od razu domyśliłam się o co mu chodzi.
-Po cholerę mnie tu trzymasz?- zapytałam wściekła za co dostałam po plecach.
-Chcę zemsty skarbie. Słodkiej zemsty.- rzucił i wyjął z kieszeni jakąś strzykawkę. Mój strach rósł z każdą sekundą. Wbił strzykawkę w moją szyję a cały otaczający mnie świat zaczął wirować…

*oczami Jesy*
Od zaginięcia Jade i Eleanor minęły dwa tygodnie a Perrie kilka dni. Tak bardzo chciałam je odnaleźć. Za każdym razem kiedy wpadaliśmy na jakiś trop okazywał się zły albo prowadził do niczego. Z rosnącym bólem patrzyłam jak Zayn, Harry i Louis cierpią. Żadnego znaku życia od dziewczyn. Coraz częściej przychodziło mi na myśl, że może one już po prostu nie żyją…
-Jesy.. Ja już nie mam siły.- rzuciła załamana Lee. Ja też jej nie miałam. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Siedziałyśmy u Zayna razem z Harry’m, Niallem, Liamem, Louisem i Justinem. Mimo, że chłopcy nienawidzili Biebera wiedzieli, że ona również martwi się o dziewczyny. Szczególnie o Perrie. Perrie w ciąży.
-Pomyślmy gdzie jeszcze mogą być.- rzucił łamiącym się głosem Harry. On, Zayn i Louis jako jedyni nie tracili jeszcze nadziei na znalezienie dziewczyn. Reszta powoli i z wielkim cierpieniem godziła się z tym, że one mogą już po prostu nie żyć albo nigdy do nich nie wrócić. Spojrzałam na mapę Londynu i zaczęłam analizować miejsca,  których mogliby się ukrywać porywacze.
-A sprawdziliśmy te magazyny?- zapytała Lee i wskazała na mapę. Wszyscy tylko niechętnie pokiwali głowami. Analizowałam krok po kroku tą pieprzoną mapę i miałam nadzieję, że może jest takie miejsce, którego jeszcze nie sprawdziliśmy.
-Ej, chłopaki a co z tym?- zapytałam i pokazałam palcem na opuszczone magazyny na obrzeżach Londynu.
-Tego nie sprawdziliśmy.- rzucił Louis z nadzieją w głosie. Błagam, żeby to było to. Kiedy zaczęliśmy się zbierać nagle zadzwonił telefon. Popatrzeliśmy wszyscy na siebie po czym do kuchni ruszył Justin. Nie było go chwilę ale kiedy wrócił do salonu wiedziałam, że stało się coś strasznego. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach a po chwili usłyszałam ogromny szloch.
-Justin, co się stało?- zapytał niepewnie Zayn.
-Dzwonili z kostnicy…Perrie nie żyje.- odpowiedział a wszyscy tylko popatrzeli na siebie zdziwieni. O mój Boże, tylko nie to…

________________________________________
TAAADAAAM! EJ CO BYŚCIE POWIEDZIELI JAKBYM WAM POWIEDZIAŁA, ŻE TO KONIEC DREAMS??
na szczęście to nie koniec, bo musimy się dowiedzieć kto zabił Perrie itp, no ale wasze reakcje napiszcie w kom xD także kolejny rozdział pojawi się jakoś tak podczas to ogromnie długie wolne xD 
6KOM=NEXT XD
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Crazy in love Part.IV



*oczami Perrie*
Zapłakana wyszłam z kawiarni, w której spotkałam się z Zaynem. Tak bardzo go kochałam ale byłam na tyle załamana, że nie potrafiłam mu wybaczyć. Z drugiej strony nie chciałam odbierać mojemu dziecku ojca aż tak wcześnie. Ocierając łzy szłam do mojego auta kiedy podjechał jakiś zamaskowany, czarny samochód. Ktoś otworzył tylne drzwi i wciągnął mnie do środka. Dostałam czymś twardym w głowę i kompletnie straciłam jakąkolwiek rachubę.
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Chciałam się podnieść ale zdałam sobie sprawę, że jestem przywiązana do łóżka. Czarne myśli przeszły przez moją głowę. A co jeśli to jacyś gwałciciele? Czego oni w ogóle ode mnie chcieli? Po chwili usłyszałam dźwięk skrzypiących drzwi a moje serce zaczęło mocno bić. Do łóżka podszedł jakiś napakowany koleś a ja przełknęłam rosnącą gulę w gardle. Ściągnął mi opaskę z ust po czym chrypiącym głosem odezwał się:
-Widzę, że nasza królewna się obudziła.
-Kim jesteś?- szepnęłam.
Mężczyzna nie odpowiedział tylko zaczął odwiązywać sznury z moich rąk i nóg. Nie wiedziałam co takiego chciał mi zrobić.
-Wstań.- rzucił oschle. W ciszy ruszyłam do drzwi według jego poleceń. Przed samymi drzwiami zapiął mi na rękach kajdanki. Wyszliśmy na długi i wąski korytarz. Szliśmy kilka minut w ciszy aż usłyszałam jakieś głosy z naprzeciwka. Podniosłam głowę i zobaczyłam Jade. Moją kochaną Jade. Była okropnie pobita a jej ubrania były poszarpane. Tak jak ja miała kajdanki na rękach i prowadził ją jakiś koleś.
-O mój Boże, Jade..- szepnęłam kiedy stanęła naprzeciwko mnie.
-Perrie, co ty tutaj robisz?.- odezwała się cicho.
-Zostałam porwana. Co oni ci zrobili?- zapytałam wstrząśnięta.
-Zadawali mi pytania o ciebie i o Zayna. Nie odpowiadałam dlatego mnie bili, zgwałcili itp.
-Jade.. ja cię przepraszam. To o mnie tutaj chodzi.- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Wypuszczą mnie i Eleanor skoro znaleźli ciebie.- szepnęła.
-Dobra koniec gadania bo nasz pan niecierpliwi się!- krzyknął ten za mną i popchnął mnie do przodu. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim sądzić. Oni zgwałcili moją małą i bezbronną Jade…
Napakowany koleś przywiązał mnie do krzesła po czym zostawił samą w jakimś pomieszczeniu. Chciałam aby ten koszmar się w końcu skończył…
Drzwi zaskrzypiały i pojawiła się w nich jakaś postać. Za nią weszła kolejna. Było bardzo ciemno i nie potrafiłam stwierdzić kto to. Oniemiałam gdy zobaczyłam Josha a za nim Adrianę…

*oczami Zayna*
Siedziałem na kanapie i wydzwaniałem do Pezz. Wiedziałem, że nie odbierze mimo to miałem jakąś nadzieję. Nie wiedziałem co mam zrobić. Bałem się, że jeśli zgłosimy to na policję to zrobią coś dziewczynom. Byłem bezsilny i jedyną rzeczą jaka w tym czasie mogła mi pomóc to alkohol. Ruszyłem do szafki i wyciągnąłem z niej whisky. Napiłem się całą, jedną szklankę i ktoś zadzwonił do drzwi. Niechętnie poczłapałem i ujrzałem Lucy.
-Cześć Zayn.-powiedziała i weszła do środka. Rzuciłem do niej coś co przypominało przywitanie i z powrotem ruszyłem do salonu. Dziewczyna ruszyła za mną stukając obcasami.
-Jak się czujesz?- zapytała i zajęła miejsce obok mnie.
-Świetnie. Ktoś porwał Perrie, która w dodatku jest w ciąży. No kurwa zajebiście.- rzuciłem z sarkazmem.
-Zayn, wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe, ale nie musisz się tak zachowywać. Nic ci nie zrobiłam. Chcę dla ciebie jak najlepiej.- powiedziała.
-Wiem Lucy, wiem, ale nie mam już z tym siły.- i wtedy zacząłem płakać. Rzadko kiedy to robiłem. Musiało być naprawdę źle. Tak jak teraz.
-Nie płacz Zayn, nic jej się nie stanie. Obiecuję ci to.- powiedziała i zamknęła mnie w swoim uścisku. Mimo, że przytulenie nic nie dawało, cieszyłem się, że ktoś mógł mnie w ten sposób pocieszyć. Kiedy się od niej oderwałem zaproponowałem jej abyśmy się razem napili. 

_________________________________
Witam! Na wstępie przepraszam za długą nieobecność, chwilowy zastyg weny :D
ale już jest git 
wgl to jak Josh i Adriana mogli to zrobić?? no co za...
Przypominam, że Josh to ukochany i były chłopak Pezz a Adriana to była ukochana Malika xD
także się porobiło xD
kolejny rozdział pojawi się tak jakoś jeszcze chyba w tym tygodniu ale najpierw 6 kom :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)