niedziela, 25 maja 2014

Crazy in love Part.VI



*oczami Zayna*
Tępo wpatrywałem się w Justina, który przed chwilą obwieścił tą straszną wiadomość. Jak ona mogła nie żyć? Przecież jeszcze niedawno się z nią widziałem. Tysiące pytań bez odpowiedzi przeszło przez moją głowę. Czułem taki ogromny ból kiedy przychodziła do mnie myśl, że jej już tak po prostu nie ma.
-Powiedzieli coś jeszcze?- po kilku minutowej ciszy odezwała się Leigh ochrypłym głosem.
-Kazali jak najszybciej przyjechać i zidentyfikować ciało.- odpowiedział łamiącym głosem Justin. Widać, że było mu cholernie ciężko wypowiadać takie słowa.
-A co z rodzicami Pezz? Wiedzą o tym?- zapytała Jesy.
-Zadzwonili do nas dlatego, że jej rodzice są w tej chwili w Irlandii wraz z Kate.- szepnął Jus i właśnie wtedy z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
-Ja tam pojadę..- odezwałem się po raz pierwszy. Kompletnie zamulony wstałem z kanapy i zacząłem szukać kluczyków do auta. Byłem roztrzęsiony i modliłem się o to aby nie wylądować w rowie.
-Zadzwoń kiedy będzie po wszystkim.- rzucił smutnym głosem Liam i poklepał mnie po plecach. Nie wiem czy to miało mi pomóc ale w obecnej sytuacji nic nie może mi pomóc. Chyba, że Perrie obok.
Przełknąłem rosnącą gulę w gardle kiedy zaparkowałem pod jednoznacznym budynkiem z napisem ‘’Szpital św. Marii. Kostnica’’. Przetarłem moje oczy i wysiadłem z auta. Serce biło mi tak mocno, że obawiałem się czy nie dostanę zawału…
*oczami Leigh-Anne*
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i zastanawialiśmy się co takiego stało się z Zaynem. Pojechał do tej kostnicy (to słowo cholernie ciężko przeszło mi przez głowę) już kilka godzin temu. Dzwoniliśmy do niego i nic. Miał wyłączony telefon ani sam do nas nie zadzwonił. Jesy wyrywała sobie włosy z głowy a Liam wyzywał co chwilę pod nosem. Kiedy gniew już cholernie mnie roznosił usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do salonu wszedł Zayn ze spuszczoną głową. Wszyscy baliśmy się odezwać.
-Zayn… to prawda?- szepnęła Jesy.
-To nieprawda. Ta dziewczyna bardzo przypominała Perrie i nawet miała jej dane osobowe ale to nie Pezz.- odpowiedział dopiero po chwili budząc dodatkowe napięcie. Poczułam jak ogromny kamień bólu, smutku, rozpaczy i nicości spadł z mojego serca. A więc Perrie żyła. Tylko gdzie ona jest?
-Wiecie kto ją porwał? Kto także znęca się nad Eleanor i Jade?- odezwał się Zayn a wszyscy spojrzeliśmy po sobie zdziwieni.- Dostałem od  niej smsa godzinę temu. Nawet nie wiem jak udało jej się go napisać. – dodał.
-Co w nim napisała?- dopytywał się zaciekawiony Harry. No tak w końcu oprócz przyjaciółek porwana została także jego dziewczyna.
-Ona, Jade i Eleanor są więzione na obrzeżach Londynu w starych magazynach dziennikarskich przez Josha, Adrianę oraz ich pomocników. Wiem jeszcze tyle, że są tam traktowane naprawdę źle i kilka razy zostały zgwałcone.- widać było, że trudno mówić mu o takich rzeczach.
-Josh?! Adriana?!- krzyknęła Jesy.
-Co za skurwiel..- rzucił ostro Justin i ruszył do drzwi.
-A ty gdzie?- zapytałam chłopaka.
-No jak gdzie? Do tych opuszczonych magazynów!
-Czekaj, jedziemy z tobą.- rzucił od razu Zayn a do tego dołączył się Niall, Lou, Harry i Liam.
-Wybaczcie dziewczyny, ale musicie zostać w domu.- odezwał się Lou.
-Pojebało cię.- rzuciła ostro Jesy i pierwsza wybiegła z mieszkania a ja za nią…
_______________________________
OMG!!
Na wstępie chciałabym was cholernie i z całego serca przeprosić że tyle mnie tutaj nie było. Bardzo zaniedbałam moje wszystkie blogi ale teraz już powracam do pisania. Wybaczcie mi, że po takim długim czasie przywitałam was takim nudnym i głupim rozdziałem. No ale przynajmniej wiemy że Pezz żyje xD 
kolejny rozdział pojawi się jakoś tak w przyszłą niedzielę bo nie mam go napisanego.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)