środa, 23 września 2015

Change your life Part.III



Na początku wyjaśnienie. W pierwszym akapicie macie coś co przeczytacie również na końcu rozdziału. Przedstawiłam wam najpierw niezrozumiały fragment aby potem wyjaśnić co się wydarzyło i dlaczego. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.
*oczami Jade*
~miesiąc później~
‘’Spoglądam na jej ciało podłączone do respiratora. Wylewam łzę za łzą. Nie wierzę, że to się stało. Wszystko wróciło. Miało być pięknie. Obok mnie stoją moje przyjaciółki i Harry. Wszyscy patrzymy na walczącą o życie dziewczynę. Nie tylko o swoje ale także o dziecka. Jeżeli to w ogóle możliwe…’’
~kilka dni wcześniej~
Nie wierzyłam własnym oczom patrząc na uśmiechniętą Perrie. Co prawda, nie  była to ta Edwards, którą znam ale wszystko do tego zmierzało. Wychodziła na spacery, do sklepu, dbała o siebie. Wciąż jednak mało spała, płakała i chodziła w ubraniach Zayna. Teraz jednak nie żyła już tylko dla siebie, ale także dla Malika i ich dziecka.
Wydaje mi się, że uświadomiła sobie, że rok to wcale nie dużo. Że kiedy Zayn wyjdzie z więzienia ich dziecko będzie miało tylko pół roku. Niczego  nieświadomy bobas.
-Pezz, idziemy do parku?- zapytałam przyjaciółkę będąc u niej. Mimo tego, że jej stan się poprawił, ciągle nad nią czuwaliśmy.
Wiedzieliśmy, że każde słowo, każdy czyn może jej przypomnieć o cierpieniu związanym z brakiem Zayna. A wówczas znów zaczęłaby się ciąć. Żyłaby w depresji, z której cudem ją wyciągnęliśmy.
-Jasne, że możemy iść. Spacer w siódmym miesiącu ciąży dobrze mi zrobi.- i znowu na jej przepięknej twarzyczce pojawił się niewinny uśmiech.
~~
-Czemu wciąż nie chcesz powiedzieć nam wszystkim czy to chłopak czy dziewczynka?- zapytałam kiedy usiadłyśmy na ławce.
-Chcę wam zrobić niespodziankę.- odpowiedziała i napiła się rozgrzewającej herbaty.
Jej brzuch dość mocno już odstawał. Sam fakt posiadania dziecka jeszcze do niedawna był dla mnie szokiem. Planowałam powiększenie rodziny dopiero po studiach. Jednak opiekując się moją przyjaciółką poczułam coś cudownego. I już nie mogłam się doczekać kiedy dziecko pojawi się na świecie.
~~
-Perrie, tak bardzo cię przepraszam.- biegłam zapłakana za ratownikami.
Wieźli moją przyjaciółkę na noszach, zakrwawioną do najbliższego szpitala.
Poszłam do budki z ciastkami kupić mojej przyjaciółce coś do przegryzienia. Załapałam się jednak na kolejkę. Kiedy wróciłam, Perrie leżała zakrwawiona na ławce a nad nią stał… Josh. Podbiegłam tam ile sił w nogach.
-Nie radzę ci podchodzić bo przestrzelę jej łeb.- warknął. Wiedziałam wówczas, że już jej coś zrobił.
-To ciebie powinni zamknąć w pierdlu!- warknęłam. W kieszeni po omacku wystukiwałam numer alarmowy.
-Mówiłem, że to ja dokonuję ostatniej zemsty.- zaśmiał się po czym uciekł.
Nie obchodziło mnie, że zwiał. Czym prędzej zadzwoniłam po karetkę.
~~
Postrzelił ją. Postrzelił kobietę w ciąży. Spoglądam na jej ciało podłączone do respiratora. Wylewam łzę za łzą. Nie wierzę, że to się stało. Wszystko wróciło. Miało być pięknie. Obok mnie stoją moje przyjaciółki i Harry. Wszyscy patrzymy na walczącą o życie dziewczynę. Nie tylko o swoje ale także o dziecka. Jeżeli to w ogóle możliwe…
_________________________________
Hejka <3
Rozdział krótki bo naprawdę strasznie źle się czuję :(
Tego to chyba nikt się nie spodziewał co nie?
Ale wspominałam, że Josh jeszcze namiesza
Btw, planowałam powrót Zayna w piątym rozdziale ale zmieniłam decyzję i powróci później, pomęczę jeszcze was samotną Perrie :D
Pytania/ uwagi w komentarzach
Kolejny rozdział w przyszłym tygodniu 
Karo <3

piątek, 18 września 2015

Change your life Part.II



*oczami Leigh-Anne*
Minęły dwa miesiące od kiedy Perrie jest sama. Od kiedy wszyscy straciliśmy Zayna. Powiecie pewnie, że ro więzienia to nie dużo. Jednak spróbujcie sobie wyobrazić, że jesteście zakochane po uszy. W końcu odnalazłyście idealnego chłopaka, tryskacie szczęściem. Nagle zachodzicie w ciążę. I koniec. Właśnie wtedy wszystko tracicie. Cały świat rozpada się na miliony kawałeczków, które poskładać może tylko on.
Otworzyłam drzwi wejściowe mieszkania mojej przyjaciółki. Na wstępie zobaczyłam porozrzucane buty. Potem nie było lepiej. Po kuchni walały się kubki i talerze z resztkami jedzenia. W salonie natomiast sterta ubrań z czego połowa należała do Zayna.
-Perrie?- zawołałam. Miałam nadzieję, że tym razem jej nadgarstki wyglądają normalnie.
Weszłam do sypialni i zastałam ją w takiej samej pozycji. Dzień w dzień leżała zapłakana w łóżku w koszulkach Zayna. Serce łamało się widząc ją w takim stanie.
-Jadłaś coś dzisiaj?- mimo, że znałam odpowiedź na pytanie, miałam nadzieję, że jednak cokolwiek zjadła.
Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Przez te dwa miesiące wydarzyło się tak wiele, bałam się co będzie przez kolejne dziesięć. Nikomu z nas nie udało się przekonać jej by żyła. Ja jednak zamierzałam znów spróbować.
-Jesy opowiedziała mi jaka jesteś chuda. Ja rozumiem, że jesteś załamana, że nie chcesz żyć ale pomyśl o waszym dziecku. Jak myślisz co powie Zayn kiedy wyjdzie z więzienia i dowie się, że poroniłaś? Będziecie wtedy szczęśliwi? Kiedy Malik przekonał się do ojcostwa, ty chcesz mu to zabrać? Wstań, umyj się, zjedz coś i pójdziemy na spacer. Zobaczysz jak świat się zmienia kiedy ty chowasz głowę w piasek.
-Dlaczego go ze mną nie ma? Nie będzie przy porodzie.- szepnęła smutnym głosem.
-Musi odsiedzieć, ale kiedy wyjdzie już wszystko będzie dobrze. Razem wychowacie tego bobasa.- zauważyłam, że na jej twarzy pojawił się niewinny uśmiech.
Perrie podniosła się z łóżka i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej koszulkę Zayna oraz jego bluzę.
-Pezz, może założysz coś swojego? Pomaluję cię, pójdziemy na zakupy dla dziecka?- to był chyba najlepszy sposób aby wyciągnąć ją z tych czterech ścian.
-Nie chcę zakładać moich koszulek. Widać w nich mój brzuch, nie chcę żeby ktokolwiek się patrzył.- powiedziała cichutko.
Nie chciałam na nią naciskać dlatego zabrałam ją do łazienki, pomogłam się umyć. Jesy miała rację, rzeczywiście była bardzo chuda. Miałam jednak nadzieję, że wszystko wróci do normy, zacznie jeść, żyć, z jej nadgarstków znikną rany.
Jak wróbelek zjadła kanapkę jednak to już był jakiś krok w przód. Postanowiłam pomalować ją, zrobić kreski eye-linerem, uczesać włosy. Kiedy skończyłam wyglądała jak Perrie, którą znałam. Jedyne czego brakowało to uśmiechu na twarzy i Zayna.
Kiedy wsiadłyśmy do auta widziałam po Perrie, że czuje się o wiele lepiej wśród ludzi.
-No więc, czego potrzebujemy dla dziecka?- zapytałam.
-W sumie to wszystkiego. Zaczynając od łóżeczka a kończąc na ubrankach.- i właśnie wtedy po prostu się uśmiechnęła.
Nareszcie! Udało mi się.
______________________________
Witajcie!
Tak oto przed wami prezentuje się rozdział nr 2. Pisany wyjątkowo oczami Lee. chciałam też jakąś inną perspektywę przyjąć
Jak zauważyłyście Perrie w końcu do ludzi wyszła a nawet uśmiechnęła się :)
Ale przypominam wam co napisałam po rozdziałem 1:
''Perrie jest w głębokiej depresji"
Co oznacza, że to jeszcze nie koniec i wcale jeszcze nie jest dobrze.
Więcej wam nie zdradzę
A i uprzedzam pytania, Zayna nie zobaczymy jeszcze przez jakiś czas :)
Pytania/ uwagi piszcie w komentarzach 
Kolejny rozdział soon 
Buzi :*
Karo ^^

niedziela, 13 września 2015

Change your life Part.I



*oczami Perrie*
Budzę się kolejnego dnia bez niego. Nic nie ma sensu. Nie mam po co wstać, po co się ubrać, umyć, żyć. Spoglądam na swoje zabandażowane nadgarstki. Minęły dopiero dwa miesiące a ja przez ten czas trzy razy byłam w szpitalu. Nie umiem sobie poradzić z życiem bez Zayna. Byłam wrakiem człowieka. Wciąż jestem. Napuchnięte oczy, zatkany nos, czerwona twarz, wszystko przez moje nocne płakanie. Miałam brudne włosy, nie pamiętam kiedy ostatnio się pomalowałam. Z domu też nie wychodziłam. Na początku próbowałam walczyć o możliwość odwiedzania go w więzieniu. Odmówili mi bo nie byłam z nim spokrewniona. Jego żoną też nie byłam. Nie zwracali uwagi na to, że noszę w sobie jego dziecko. Wtedy mój świat kompletnie się zawalił. Od tego czasu nie wyszłam już więcej do ludzi.
Dotknęłam ręką brzucha i poczułam przyjemne kopanie. Moja niczego nie świadoma córeczka. Tylko ona potrafiła poprawić mi chociaż trochę humor. Zayn nawet nie zdążył się dowiedzieć o płci naszego maluszka. Nikt prócz mnie nie wiedział.
Usłyszałam przekręcanie zamku w drzwiach. Znowu ktoś z moich przyjaciół przyszedł sprawdzić czy żyję. Martwili się o mnie i o małą. Byłam w tak głębokiej depresji, że coraz częściej myśli o ranieniu samej siebie krążyły po mojej głowie. Zamknęłam oczy udając, że śpię. Nie chciałam z nikim rozmawiać, słuchać jaki piękny jest dzień. Moim marzeniem było zasnąć na cały rok i obudzić się w dniu, w którym do sypialni zamiast dziewczyn wejdzie Zayn i  już zawsze będzie ze mną.
-Perrie.- poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Początkowo nie chciałam otwierać oczu ale znowu wpadliby na pomysł, że coś sobie zrobiłam.
Jak przez mgłę ujrzałam Liama i Jesy. A więc dzisiaj oni odbywają przy mnie dyżur.
-Proszę, dajcie mi spokój. Chcę być sama.- szepnęłam.
Dzisiejszego dnia czułam się wyjątkowo źle. Nie chciałam Jesy, nie chciałam Liama zachęcających mnie do wyjścia na dwór, do normalnego życia. Chciałam płakać i tęsknić. Wyobrażać sobie, że on leży obok mnie. Że to wszystko z Joshem nigdy się nie wydarzyło.
-Musisz coś zjeść. Dziecko musi czerpać energię od ciebie. -przyjaciel pogładził mnie po policzku.
Szybko jednak odsunęłam się od jego ręki. Nie chciałam  żeby ktokolwiek mnie dotykał.
-Chodź, pomogę ci się umyć.- Jesy wyciągnęła do mnie dłoń pomagając mi wstać.
Przystałam na jej propozycję. Chciałam spać ale wiedziałam, że oni długo nie dadzą mi spokoju. Miałam nadzieję, że jak się umyję i zjem to zostawią mnie samą.
W łazience usiadłam na stołku a Jesy zaczęła myć moją twarz. Spłukiwała resztki łez. Kiedy skończyła wyglądałam już trochę lepiej ale w sercu ciągle czułam się jak dno.
Jesy zaczęła rozpinać powoli koszulę Zayna, w której spałam. Kiedy już musiałam się ubrać, zakładałam jego ubrania. Kiedy spałam to prawie codziennie miałam na sobie jego koszulki. Zapach tych ubrań przypominał mi o nim.
Kiedy jej palce znalazły się na guziku przy brzuchu złapałam ją za rękę. Jesy spojrzała na mnie zaskoczona.
-O co chodzi?- zapytała.
-Ja to zrobię.- szepnęłam.
Nie chciałam aby ktokolwiek dotykał mojego brzucha. Nieszczęście przyczepiło się do mnie i może byłam nienormalna ale bałam się, że teraz los skarze moje dziecko tak jak wcześniej zrobił to z Zaynem.
Ściągnęła ze mnie koszulę i w jej oczach zobaczyłam przerażenie. Nie wiedziałam o co jej chodzi więc spojrzałam w lustro. Wtedy Jesy się odezwała.
-Perrie, kiedy ty ostatnio coś jadłaś?

______________________________________
HELLO AGAIN <3
Powróciłam moi kochani, powróciłam:D
I to z 5 częścią <3
Rozdział jest depresyjny i uwierzcie mi że Perrie naprawdę jest w tak głębokiej depresji że szybko z tego nie wyjdzie.
I wydaje mi się że jest też trochę hipokrytką bo z jednej strony dla niej najważniejsze jest dziecko a z drugiej sama się unicestwia
To pokazuje jaka jest zagubiona i osiągnęłam efekt taki jaki chciałam :)
Pytania/opinie/uwagi piszcie w komentarzach, wszystko biorę na klatę 
Kolejny rozdział wkrótce <3
Buzi buzi :*
Karo ^^
 

wtorek, 1 września 2015

Crazy in love Part.XII OSTATNI ROZDZIAŁ 4 CZĘŚCI


*oczami Zayna*
Spędziłem w areszcie kilka godzin. Nikt się nie pojawił, nikt mnie nie przesłuchał. Końca mojej męczarni nie było widać. Jaki ten świat jest niesprawiedliwy… Josh zgwałcił niejedną dziewczynę, bił, torturował, porwał, przetrzymywał a to kurwa ja siedzę zamknięty w czterech ścianach. Teraz mogłem być przy Perrie i dziecku jedynie duchowo. Co ja narobiłem…
-Malik, na przesłuchanie.- warknął policjant kiedy z nudów mi się usnęło.
Poszedłem za nim. Przesłuchanie miało odbyć się w pomieszczeniu z weneckim lustrem, tak jak na tych wszystkich kryminalnych filmach.
-Nie miałeś co robić? Z nudów dźgnąłeś pana Devine’a w brzuch?- spytał po jakimś czasie koleś naprzeciwko. No to są jakieś jaja!
-Absurd. To on jest przestępcą, nie ja.- odpowiedziałem.
-Patrząc na sytuację, którą zastaliśmy w opuszczonych magazynach to jednak pan trzymał w ręce zakrwawiony nóż i to jednak pan dźgnął a nie na odwrót.-czułem, że byłem na przegranej pozycji.
-Niech pan mnie posłucha. Ten człowiek porwał moją dziewczynę i jej koleżanki. Gwałcił je, bił, poniżał. To tylko zemsta z mojej strony.- już sam nie wiedziałem co mówić aby przekonać policjanta.
-I postanowił pan sam wymierzyć sprawiedliwość zamiast zgłosić to na policję. Proszę szykować się do miesięcy w więzieniu.- warknął i wyszedł z pomieszczenia.
~
Nawet nie wiem jakim cudem udało mi się przekonać policję do tego abym mógł zadzwonić do Perrie. Odebrała od razu.
-Pezz, to ja. Jestem w areszcie.- powiedziałem cicho to wstydliwe zdanie.
-Mój Boże Zayn, myślałam, że coś ci się stało. Jak to w areszcie?- zaskomlała do słuchawki. Moja biedna kruszynka. W moich oczach pojawiły się łzy.
-Policja przyłapała mnie na tym jak raniłem Josha nożem. Kochanie, nie wiem  co we mnie wstąpiło ale nie jest za ciekawie. Grożą mi więzieniem.
-Zayn! Jak mogłeś?! Człowieku, jestem w czwartym miesiącu ciąży nie mogę się denerwować a ty mówisz mi, że zamknęli cię za dźgnięcie nożem?!- kiedy się uspokoiła zaczęła cichutko mówić łamiącym się głosem.- Zayn, nasze dziecko ma się wychowywać bez ojca?
-Perrie, przepraszam. Proszę cię załatw mi dobrego adwokata, ja nie chcę znów stracić waszej dwójki.- z moich oczu poleciały łzy. Już nie wytrzymałem.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy abyś nie spędził tam nawet kilku dni. Kocham cię Zayn.- rozłączyła się ale ja dopiero po chwili oddałem telefon.
Wraz z policjantem wróciłem do mojego aresztu i przez kolejne godziny ze łzami w oczach wpatrywałem się w ścianę na wprost mnie…

*oczami Perrie*
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Czarna sukienka, czarne obcasy, włosy rozpuszczone, zaokrąglony brzuch. Zero makijażu już od kilku dni. Dzień w dzień wylewałam tony łez w poduszkę a nawet w przyjaciółki. Zayn spędził ostatni tydzień w areszcie a policja nie pozwoliła mi go zobaczyć. Czułam się jakby ktoś mi go odebrał. A tak bardzo chciałabym być po prostu szczęśliwa z Malikiem i naszym dzieckiem.
-Perrie, jesteś gotowa?- do pokoju weszła Eleanor ubrana podobnie do mnie.
-Uhm, chyba tak. Wezmę tylko torebkę.
-Denerwujesz się.- szepnęła przyjaciółka.
-Masz rację. Pierwszy raz idę do sądu w takiej sprawie. Boję się, że skażą Zayna na kilka lat podczas gdy Josh znowu pojawi się w naszym życiu.- do moich oczu ponownie napłynęły fale słonej cieczy.
-Ty, ja i Jade zeznamy przeciwko temu gnojowi. Chłopaki także. Sąd zobaczy, że to Josh powinien siedzieć w więzieniu, nie Zayn.- brunetka otarła moje łzy po czym zamknęła mnie w mocnym uścisku.
~
Zapłakana wybiegłam z sali rozpraw. Nie zważałam na to co jeszcze mówił sędzia. Nie mogłam tego dłużej wytrzymać. Moje oczy zalały łzy. Szybko straciłam widoczność dlatego się zatrzymałam. Płakałam tak bardzo chcąc dać upust tym wszystkim złym emocjom. W mojej głowie pojawiły się wspomnienia zabaw z Eleną, moment kiedy dowiedziałam się kto ją zabił, wszystkie tortury fizyczne i psychiczne zadane przez Josha.
To wszystko to nie może być prawda. To się nie dzieje. Niech mi ktoś powie, że to sen. Zaraz się obudzę, Zayn mnie przytuli i razem będziemy się z tego śmiać. To szara rzeczywistość… Zayna tu nie ma. Jestem ja sama przed wielkim budynkiem sądu totalnie rozkojarzona. Załamana wyrokiem sądu. Ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się i ujrzałam Harry’ego.
-Perrie, wszystko dobrze?- zapytał niepewnie.
-Harry..- nie potrafiłam więcej powiedzieć przez te łzy.
-Jaki jest wyrok sądu?- no tak, Harry czekał przed salą.
-Rok. Zayna Malika skazali na rok pozbawienia wolności..- to były ostatnie słowa jakie wypowiedziałam zanim zemdlałam.
______________________________________
TAAADAAAAAM!!!
Tym akcentem kończymy czwartą część DREAMS!
Zaskakująco co nie? A miało być już tak pięknie. Perrie uratowana, dziecko żyje a tu beng hehe 
Piszcie uwagi i pytania w komentarzach na ten temat
Jak widzicie jest zmieniony wygląd bloga i on mi się tak podoba *-*
W tym miejscu pragnę podziękować Natalii Nizioł za przepiękny nagłówek dla piątej części DREAMS <3 Jesteś najlepsza <3
Jeju już piąta część...
Zajrzyjcie koniecznie do bohaterów bo się pozmieniało, tam też komentarze miło widziane :)
Żeby nie przedłużać, rozdział numer jeden Change your life pojawi się jakoś na początku przyszłego tygodnia bo chcę was potrzymać trochę w niepewności
No i ogarnąć trzeba będzie życie koniecznie
Oraz szkołę no i pisać na drugiego bloga 
See you soon <3
Karo