środa, 12 listopada 2014

Crazy in love Part.VII



*oczami Justina*
Zayn jechał cholernie szybko do tych magazynów a mimo to wydawało mi się jakbyśmy się wlekli jak stare dziadki. Adrenalina, która buzowała mi w żyłach powodowała, że miałem ochotę komuś zajebać. W sumie to zrobię, kiedy tylko tam wpadnę i zobaczę tych pojebusów, którzy  podnieśli ręce na dziewczyny.
-Długo jeszcze?- krzyknęła z tyłu Jesy. Nawet nie wiem po co ona i Lee jechały z nami, przecież w niczym nam tam nie pomogą a jeszcze coś im się może stać.
-Zaraz będziemy. Chłopaki wymyślcie strategię.- odparł Zayn.
-To może ja powiem. A więc ja proponuję aby dwójka z nas poszła od jednego wejścia a dwójka od drugiego. Dajmy na to Zayn i Harry od przodu, Liam i Lou od tyłu. Ja i Justin wbijamy do drugiego magazynu ale wcześniej osłaniamy całą czwórkę. Dziewczyny zostają w samochodzie i są gotowe na to, że jak wybiegniemy z Jade, El i Pezz to od razu odjeżdżamy.- powiedział Niall.
-Wszystkim pasuje?- odezwałem się.
-To będzie naprawdę ciężka akcja..- odezwała się Lee.
-Dobra koniec gadania, wjeżdżamy właśnie na teren magazynów. Jesteście gotowi? Działamy według plany Nialla.- rzucił Zayn po czym zaparkował auto w krzakach. Wszyscy wyszliśmy i udaliśmy się pozycje. Boże, żeby tylko nie było za późno..

*oczami Jade*
-O proszę, jaką bandę nam przywiało..- odezwał się jeden z tych mięśniaków ukazując złotego zęba. Byli tacy obleśni, jeszcze traktowali naszą trójkę jak przedmioty. Nawet nie wiem gdzie są teraz El i Perrie. Siedziałam przywiązana sznurami do krzesła a z mojej nogi leciała krew od kilkunastu minut. Już poznałam ich system ranienia. Najpierw robili ogromną ranę żeby poleciało dużo krwi a później zostawiali i musiałaś siedzieć i powoli się wykrwawiać i uciskali to dopiero wtedy gdy widać było, że życie w tobie gaśnie. To podłe.
-O co chodzi?- zapytałam niepewnie.
-Przyjechała armia przyjebów żeby was uratować. James idź zawiadom szefa, zapowiada się ciekawa zabawa.- powiedział i zaczął się śmiać. Podszedł do mnie i wziął moją twarz w dłonie. Bałam się, że znowu coś mi zrobi. Wsunął swój obślizgły język do mojej buzi a ja zaczęłam się wyrywać. Jednak to, że ja cierpię sprawiało mu przyjemność.
Po chwili usłyszałam dźwięk wywarzanych drzwi i moim oczom ukazał się, o mój Boże.. Harry.
-Spierdalaj z tymi łapami nygusie od niej bo nie ręczę za siebie!- krzyknął.
-Oj chłopaczku, chłopaczku a co ty możesz mi zrobić hm?-  odparł łysy śmiejąc się  wniebogłosy.
-Wypuść ją, ona nie jest ci do niczego potrzebna!- dodał Liam, który nie wiadomo skąd się tam pojawił.
-Jak to nie? Wiecie jak zajebiście się ją pieprzy?- warknął a w moich oczach pojawiły się łzy. I właśnie wtedy Harry nie wytrzymał. Wyciągnął z tylnej kieszeni pistolet i jednym ruchem postrzelił tego mięśniaka. Ten upadł na ziemię a Liam wraz z moich chłopakiem czym prędzej podbiegli do mnie i zaczęli rozwiązywać sznury.
-Moja biedna myszka, Jade przepraszam za wszystko.- mówił Harry.
-Nie twoja wina, ej- szybko wtrąciłam się w jego wypowiedź.
-Jade, gdzie jest reszta?- zapytał Liam.
-Eleanor kilka pomieszczeń dalej z innymi typami i Louis powinien z łatwością ją znaleźć.- odpowiedziałam.
-Gdzie jest kurwa Perrie?!- do pokoju wparował niesamowicie wkurwiony Zayn.
-Jak to? Nie ma jej tu?- zdziwił się Liam.
-Josh, Adriana i kilku innych typów wiedzieli, że tu przybędziecie więc ulotnili się stąd kilka godzin temu. Perrie tu nie ma..- odpowiedziałam smutno..
_______________________________________________
Nie wiem od czego mam zacząć...
Tak bardzo się cieszę, że wróciłam. Kocham tego bloga, jest moim pierwszym i nigdy o nim nie zapomniałam dlatego powróciłam, trochę dużo czasu minęło ale jestem wzruszona nooo. W tym rozdziale podoba mi się po prostu wszystko, nie umiem wyszukiwać jakichś błędów czy coś gdy jestem taka szczęśliwa...
Jak się podoba rozdział? Jakieś pytania?
Wszystkie pomysły na to opowiadanie wróciły a nawet jest ich więcej i na pewno pojawi się kolejna część!!
Następny rozdział wkrótce :))
Buziak :*
Karo <3

niedziela, 25 maja 2014

Crazy in love Part.VI



*oczami Zayna*
Tępo wpatrywałem się w Justina, który przed chwilą obwieścił tą straszną wiadomość. Jak ona mogła nie żyć? Przecież jeszcze niedawno się z nią widziałem. Tysiące pytań bez odpowiedzi przeszło przez moją głowę. Czułem taki ogromny ból kiedy przychodziła do mnie myśl, że jej już tak po prostu nie ma.
-Powiedzieli coś jeszcze?- po kilku minutowej ciszy odezwała się Leigh ochrypłym głosem.
-Kazali jak najszybciej przyjechać i zidentyfikować ciało.- odpowiedział łamiącym głosem Justin. Widać, że było mu cholernie ciężko wypowiadać takie słowa.
-A co z rodzicami Pezz? Wiedzą o tym?- zapytała Jesy.
-Zadzwonili do nas dlatego, że jej rodzice są w tej chwili w Irlandii wraz z Kate.- szepnął Jus i właśnie wtedy z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
-Ja tam pojadę..- odezwałem się po raz pierwszy. Kompletnie zamulony wstałem z kanapy i zacząłem szukać kluczyków do auta. Byłem roztrzęsiony i modliłem się o to aby nie wylądować w rowie.
-Zadzwoń kiedy będzie po wszystkim.- rzucił smutnym głosem Liam i poklepał mnie po plecach. Nie wiem czy to miało mi pomóc ale w obecnej sytuacji nic nie może mi pomóc. Chyba, że Perrie obok.
Przełknąłem rosnącą gulę w gardle kiedy zaparkowałem pod jednoznacznym budynkiem z napisem ‘’Szpital św. Marii. Kostnica’’. Przetarłem moje oczy i wysiadłem z auta. Serce biło mi tak mocno, że obawiałem się czy nie dostanę zawału…
*oczami Leigh-Anne*
Siedzieliśmy wszyscy w salonie i zastanawialiśmy się co takiego stało się z Zaynem. Pojechał do tej kostnicy (to słowo cholernie ciężko przeszło mi przez głowę) już kilka godzin temu. Dzwoniliśmy do niego i nic. Miał wyłączony telefon ani sam do nas nie zadzwonił. Jesy wyrywała sobie włosy z głowy a Liam wyzywał co chwilę pod nosem. Kiedy gniew już cholernie mnie roznosił usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili do salonu wszedł Zayn ze spuszczoną głową. Wszyscy baliśmy się odezwać.
-Zayn… to prawda?- szepnęła Jesy.
-To nieprawda. Ta dziewczyna bardzo przypominała Perrie i nawet miała jej dane osobowe ale to nie Pezz.- odpowiedział dopiero po chwili budząc dodatkowe napięcie. Poczułam jak ogromny kamień bólu, smutku, rozpaczy i nicości spadł z mojego serca. A więc Perrie żyła. Tylko gdzie ona jest?
-Wiecie kto ją porwał? Kto także znęca się nad Eleanor i Jade?- odezwał się Zayn a wszyscy spojrzeliśmy po sobie zdziwieni.- Dostałem od  niej smsa godzinę temu. Nawet nie wiem jak udało jej się go napisać. – dodał.
-Co w nim napisała?- dopytywał się zaciekawiony Harry. No tak w końcu oprócz przyjaciółek porwana została także jego dziewczyna.
-Ona, Jade i Eleanor są więzione na obrzeżach Londynu w starych magazynach dziennikarskich przez Josha, Adrianę oraz ich pomocników. Wiem jeszcze tyle, że są tam traktowane naprawdę źle i kilka razy zostały zgwałcone.- widać było, że trudno mówić mu o takich rzeczach.
-Josh?! Adriana?!- krzyknęła Jesy.
-Co za skurwiel..- rzucił ostro Justin i ruszył do drzwi.
-A ty gdzie?- zapytałam chłopaka.
-No jak gdzie? Do tych opuszczonych magazynów!
-Czekaj, jedziemy z tobą.- rzucił od razu Zayn a do tego dołączył się Niall, Lou, Harry i Liam.
-Wybaczcie dziewczyny, ale musicie zostać w domu.- odezwał się Lou.
-Pojebało cię.- rzuciła ostro Jesy i pierwsza wybiegła z mieszkania a ja za nią…
_______________________________
OMG!!
Na wstępie chciałabym was cholernie i z całego serca przeprosić że tyle mnie tutaj nie było. Bardzo zaniedbałam moje wszystkie blogi ale teraz już powracam do pisania. Wybaczcie mi, że po takim długim czasie przywitałam was takim nudnym i głupim rozdziałem. No ale przynajmniej wiemy że Pezz żyje xD 
kolejny rozdział pojawi się jakoś tak w przyszłą niedzielę bo nie mam go napisanego.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

wtorek, 15 kwietnia 2014

Crazy in love Part.V



*oczami Perrie*
Wpatrywałam się w te dwie tak znajome mi twarze. Jak oni mogli? Kochałam Josha a on był w stanie mnie porwać i więzić w dodatku kiedy jestem w ciąży.
-Witaj Perrie.- szepnął Josh i pogładził mnie wierzchem dłoni po policzku. Obrzydzona odwróciłam głowę. Chłopak tylko się zaśmiał i zabrał krzesło stojące niedaleko. Usiadł na nim okrakiem i tylko się we mnie wpatrywał. Do naszej dwójki ruszyła Adriana z biczem w ręce. O mój Boże, co oni chcą mi zrobić?
-Ty szmato..- szepnęłam do brunetki kiedy ta zaczęła rozbierać mnie do bielizny.
-No więc Perrie, odpowiesz nam na kilka pytań a potem zastanowimy się co z tobą zrobić.- rzucił Josh i ponownie mnie dotknął.
-Po moim trupie…-warknęłam. Wtedy stojąca za mną Adriana przywaliła mi biczem w plecy. Palący ból przeszył moje ciało. Byłam pewna, że został po tym uderzeniu wielki, czerwony ślad.
-Wiesz co Perrie, kochałem cię a ty tak perfidnie ze mną zerwałaś…- co on opowiada? Przecież to wszystko jego wina. Skinął głową do Adriany i ta ponownie przyłożyła skórzanym biczem w moje delikatne plecy. Czułam palące w oczy łzy, które chcą wydostać się na powierzchnię.
-Ty mnie kochałeś? Nie bądź śmieszny.. To ty mnie zdradzałeś.- warknęłam.
-A myślisz, że dlaczego to robiłem? To czego najbardziej potrzebowałem nie mogłem dostać od ciebie. No i szukałem sobie innych.- powiedział a ja od razu domyśliłam się o co mu chodzi.
-Po cholerę mnie tu trzymasz?- zapytałam wściekła za co dostałam po plecach.
-Chcę zemsty skarbie. Słodkiej zemsty.- rzucił i wyjął z kieszeni jakąś strzykawkę. Mój strach rósł z każdą sekundą. Wbił strzykawkę w moją szyję a cały otaczający mnie świat zaczął wirować…

*oczami Jesy*
Od zaginięcia Jade i Eleanor minęły dwa tygodnie a Perrie kilka dni. Tak bardzo chciałam je odnaleźć. Za każdym razem kiedy wpadaliśmy na jakiś trop okazywał się zły albo prowadził do niczego. Z rosnącym bólem patrzyłam jak Zayn, Harry i Louis cierpią. Żadnego znaku życia od dziewczyn. Coraz częściej przychodziło mi na myśl, że może one już po prostu nie żyją…
-Jesy.. Ja już nie mam siły.- rzuciła załamana Lee. Ja też jej nie miałam. Tak bardzo za nimi tęskniłam. Siedziałyśmy u Zayna razem z Harry’m, Niallem, Liamem, Louisem i Justinem. Mimo, że chłopcy nienawidzili Biebera wiedzieli, że ona również martwi się o dziewczyny. Szczególnie o Perrie. Perrie w ciąży.
-Pomyślmy gdzie jeszcze mogą być.- rzucił łamiącym się głosem Harry. On, Zayn i Louis jako jedyni nie tracili jeszcze nadziei na znalezienie dziewczyn. Reszta powoli i z wielkim cierpieniem godziła się z tym, że one mogą już po prostu nie żyć albo nigdy do nich nie wrócić. Spojrzałam na mapę Londynu i zaczęłam analizować miejsca,  których mogliby się ukrywać porywacze.
-A sprawdziliśmy te magazyny?- zapytała Lee i wskazała na mapę. Wszyscy tylko niechętnie pokiwali głowami. Analizowałam krok po kroku tą pieprzoną mapę i miałam nadzieję, że może jest takie miejsce, którego jeszcze nie sprawdziliśmy.
-Ej, chłopaki a co z tym?- zapytałam i pokazałam palcem na opuszczone magazyny na obrzeżach Londynu.
-Tego nie sprawdziliśmy.- rzucił Louis z nadzieją w głosie. Błagam, żeby to było to. Kiedy zaczęliśmy się zbierać nagle zadzwonił telefon. Popatrzeliśmy wszyscy na siebie po czym do kuchni ruszył Justin. Nie było go chwilę ale kiedy wrócił do salonu wiedziałam, że stało się coś strasznego. Usiadł na kanapie i schował twarz w dłoniach a po chwili usłyszałam ogromny szloch.
-Justin, co się stało?- zapytał niepewnie Zayn.
-Dzwonili z kostnicy…Perrie nie żyje.- odpowiedział a wszyscy tylko popatrzeli na siebie zdziwieni. O mój Boże, tylko nie to…

________________________________________
TAAADAAAM! EJ CO BYŚCIE POWIEDZIELI JAKBYM WAM POWIEDZIAŁA, ŻE TO KONIEC DREAMS??
na szczęście to nie koniec, bo musimy się dowiedzieć kto zabił Perrie itp, no ale wasze reakcje napiszcie w kom xD także kolejny rozdział pojawi się jakoś tak podczas to ogromnie długie wolne xD 
6KOM=NEXT XD
CZYTASZ=KOMENTUJESZ! :)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Crazy in love Part.IV



*oczami Perrie*
Zapłakana wyszłam z kawiarni, w której spotkałam się z Zaynem. Tak bardzo go kochałam ale byłam na tyle załamana, że nie potrafiłam mu wybaczyć. Z drugiej strony nie chciałam odbierać mojemu dziecku ojca aż tak wcześnie. Ocierając łzy szłam do mojego auta kiedy podjechał jakiś zamaskowany, czarny samochód. Ktoś otworzył tylne drzwi i wciągnął mnie do środka. Dostałam czymś twardym w głowę i kompletnie straciłam jakąkolwiek rachubę.
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Chciałam się podnieść ale zdałam sobie sprawę, że jestem przywiązana do łóżka. Czarne myśli przeszły przez moją głowę. A co jeśli to jacyś gwałciciele? Czego oni w ogóle ode mnie chcieli? Po chwili usłyszałam dźwięk skrzypiących drzwi a moje serce zaczęło mocno bić. Do łóżka podszedł jakiś napakowany koleś a ja przełknęłam rosnącą gulę w gardle. Ściągnął mi opaskę z ust po czym chrypiącym głosem odezwał się:
-Widzę, że nasza królewna się obudziła.
-Kim jesteś?- szepnęłam.
Mężczyzna nie odpowiedział tylko zaczął odwiązywać sznury z moich rąk i nóg. Nie wiedziałam co takiego chciał mi zrobić.
-Wstań.- rzucił oschle. W ciszy ruszyłam do drzwi według jego poleceń. Przed samymi drzwiami zapiął mi na rękach kajdanki. Wyszliśmy na długi i wąski korytarz. Szliśmy kilka minut w ciszy aż usłyszałam jakieś głosy z naprzeciwka. Podniosłam głowę i zobaczyłam Jade. Moją kochaną Jade. Była okropnie pobita a jej ubrania były poszarpane. Tak jak ja miała kajdanki na rękach i prowadził ją jakiś koleś.
-O mój Boże, Jade..- szepnęłam kiedy stanęła naprzeciwko mnie.
-Perrie, co ty tutaj robisz?.- odezwała się cicho.
-Zostałam porwana. Co oni ci zrobili?- zapytałam wstrząśnięta.
-Zadawali mi pytania o ciebie i o Zayna. Nie odpowiadałam dlatego mnie bili, zgwałcili itp.
-Jade.. ja cię przepraszam. To o mnie tutaj chodzi.- powiedziałam łamiącym się głosem.
-Wypuszczą mnie i Eleanor skoro znaleźli ciebie.- szepnęła.
-Dobra koniec gadania bo nasz pan niecierpliwi się!- krzyknął ten za mną i popchnął mnie do przodu. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim sądzić. Oni zgwałcili moją małą i bezbronną Jade…
Napakowany koleś przywiązał mnie do krzesła po czym zostawił samą w jakimś pomieszczeniu. Chciałam aby ten koszmar się w końcu skończył…
Drzwi zaskrzypiały i pojawiła się w nich jakaś postać. Za nią weszła kolejna. Było bardzo ciemno i nie potrafiłam stwierdzić kto to. Oniemiałam gdy zobaczyłam Josha a za nim Adrianę…

*oczami Zayna*
Siedziałem na kanapie i wydzwaniałem do Pezz. Wiedziałem, że nie odbierze mimo to miałem jakąś nadzieję. Nie wiedziałem co mam zrobić. Bałem się, że jeśli zgłosimy to na policję to zrobią coś dziewczynom. Byłem bezsilny i jedyną rzeczą jaka w tym czasie mogła mi pomóc to alkohol. Ruszyłem do szafki i wyciągnąłem z niej whisky. Napiłem się całą, jedną szklankę i ktoś zadzwonił do drzwi. Niechętnie poczłapałem i ujrzałem Lucy.
-Cześć Zayn.-powiedziała i weszła do środka. Rzuciłem do niej coś co przypominało przywitanie i z powrotem ruszyłem do salonu. Dziewczyna ruszyła za mną stukając obcasami.
-Jak się czujesz?- zapytała i zajęła miejsce obok mnie.
-Świetnie. Ktoś porwał Perrie, która w dodatku jest w ciąży. No kurwa zajebiście.- rzuciłem z sarkazmem.
-Zayn, wiem, że to nie jest dla ciebie łatwe, ale nie musisz się tak zachowywać. Nic ci nie zrobiłam. Chcę dla ciebie jak najlepiej.- powiedziała.
-Wiem Lucy, wiem, ale nie mam już z tym siły.- i wtedy zacząłem płakać. Rzadko kiedy to robiłem. Musiało być naprawdę źle. Tak jak teraz.
-Nie płacz Zayn, nic jej się nie stanie. Obiecuję ci to.- powiedziała i zamknęła mnie w swoim uścisku. Mimo, że przytulenie nic nie dawało, cieszyłem się, że ktoś mógł mnie w ten sposób pocieszyć. Kiedy się od niej oderwałem zaproponowałem jej abyśmy się razem napili. 

_________________________________
Witam! Na wstępie przepraszam za długą nieobecność, chwilowy zastyg weny :D
ale już jest git 
wgl to jak Josh i Adriana mogli to zrobić?? no co za...
Przypominam, że Josh to ukochany i były chłopak Pezz a Adriana to była ukochana Malika xD
także się porobiło xD
kolejny rozdział pojawi się tak jakoś jeszcze chyba w tym tygodniu ale najpierw 6 kom :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

niedziela, 23 marca 2014

Crazy in love Part.III



*oczami Jade*
Siedziałam na niesamowicie zimnej podłodze przywiązana sznurami do ściany. Oddychało mi się niezwykle ciężko z powodu wilgoci, pleśni i niesamowitego bólu. Fizycznego i psychicznego. Tęskniłam za Harry’m, moimi przyjaciółmi, których traktowałam jak rodzinę. Spojrzałam na moją lewą rękę i niepewnie dotknęłam tych wszystkich siniaków i ran. Miałam ogromne rozcięcie od nadgarstka do łokcia. Dodatkowo miałam śliwy pod oczami. Chciałabym aby ten koszmar już się skończył. Usłyszałam  jakieś damskie krzyki. Oznaczało to, że porwali kolejną dziewczynę. Drzwi otworzyły się z hukiem i zobaczyłam dwóch mężczyzn trzymających roztrzęsioną Eleanor. Chciałam do niej podbiec i ją uratować ale byłam przywiązana. Zaczęłam szarpać się ze sznurem kiedy rzucili brunetką na podłogę i zaczęli kopać. Wyszli po chwili a my zostałyśmy same. Chciałam sprawdzić czy jest przytomna ale byłam do chuja przywiązana.
-Eleanor!- krzyczałam kilka razy ale nic. Ani nie odpowiedziała ani się nie podniosła. Po chwili jednak poruszyła ręką i niepewnie i bardzo powoli z widocznym bólem, podniosła się. Kiedy mnie zobaczyła na jej twarzy widać było ulgę. Jednak po chwili zobaczyłam zmartwienie.
-Jade…- szepnęła i przyczołgała się do mnie.
-El, nic ci nie jest?- zapytałam i zaczęłam oglądać ją z każdej strony.
-Jakoś ujdzie. Co oni ci zrobili?- spojrzała na moje poranione ręce i podbite oczy.
-Chcieli informacji. Nie mówiłam im przez co tak mnie potraktowali.- odpowiedziałam.
-Informacji…o czym?
-Chcieli wiedzieć wszystko o Perrie i Zaynie.- przytuliłam brunetkę i pogłaskałam ją po plecach. Teraz razem czekamy na kolejną ofiarę…

*oczami Zayna*
Usiłowałem dodzwonić się do Perrie od ponad tygodnia. Chciałem się z nią spotkać, przeprosić za wszystko. Nie liczyłem, że do mnie wróci ale miałem nadzieję. Kochałem ją ponad wszystko na tym świecie i nie chciałem ją w taki sposób stracić. Jeszcze była w ciąży…
-Czego ty chcesz?- warknęła do telefonu kiedy dzwoniłem do niej 10 raz w ciągu jednego dnia.
-Dziękuję, że odebrałaś.- powiedziałem na wstępie. Tylko się nie rozłączaj!- Moglibyśmy się spotkać jutro w Starbucks’ie w południe?-zapytałem niepewnie.
-Nie mamy o czym rozmawiać.- warknęła.
-Perrie błagam cię..-powiedziałem smutno.
-Dobra.- rzuciła oschle i się rozłączyła.
Kilka minut później usłyszałem pukanie do drzwi. Poszedłem otworzyć i po drugiej stronie zobaczyłem Louisa.
-Cześć.- szepnął i wszedł do środka.
-O co chodzi?- zapytałem. Usiedliśmy na kanapie. Otaczały nas puste butelki po wódce, puste paczki po papierosach. Zaniedbałem siebie przez to wszystko.
-Dostałem od Eleanor smsa, w którym napisała, że wyjeżdża do Jade. Zayn, ja czuję w tym coś dziwnego…
-O czym myślisz?- spytałem Tomlinsona
-Wydaje mi się, że obydwie zostały porwane…
*następnego dnia*
Siedziałem w kawiarni i nerwowo bawiłem się palcami. Perrie spóźniała się już 20 minut. Bałem się, że nie przyjdzie. Dodatkowo martwiłem się o Jade i Eleanor, bo wierzyłem trochę w teorię Lou. Kiedy spojrzałem w lewo, zobaczyłem wchodzącą do Starbucks’a Perrie. Wyglądała oszałamiająco jak zawsze. Na sam jej widok moje serce zaczęło mocniej bić. Tak bardzo ją kochałem..
-Wybacz mi spóźnienie.- rzuciła. Wstałem i wręczyłem jej kwiaty, które niechętnie przyjęła. Chciałem ją przytulić i nawet wykonałem pierwszy krok. –Daruj sobie.- warknęła i zajęła miejsce naprzeciwko mnie.
-Cześć Perrie. Pięknie wyglądasz…- nie zdążyłem skończyć bo mi przerwała.
-Chyba nie będziemy rozmawiać o moim wyglądzie.- przewróciła oczami. Nie znosiłem jak to robiła.
-Pezz, ja cię kocham. Przepraszam za wszystko. Ja… jestem po prostu totalnym debilem.- szepnąłem i spojrzałem niepewnie na nią.
-Skoro nie masz nic mądrego do powiedzenia, to ja zacznę mówić.- zabolały mnie jej słowa i ton jakim się do mnie zwracała.
-Myślisz, że ci wybaczę? Myślisz, że wszystko jest takie proste? Nawet nie wiesz jak się mylisz. Przez cały ten czas cierpiałam. Śniły mi się koszmary, w których mój własny chłopak chciał mnie zgwałcić. A nie, przepraszam. To nie był sen. Nie potrafię spojrzeć teraz na ciebie normalnie bo od razu wszystko mi się przypomina. Mimo, że cię kocham, to nie umiem ci tego wybaczyć Zayn. Nie będziemy razem..
-Ale Perrie…- znowu mi przerwała.
-Nie Zayn, nie próbuj opowiadać jak dobrze nam razem było. To prawda, było. Ale ty wszystko zniszczyłeś. A wiesz przez kogo tak się zmieniłeś? Przez tą twoją Lucy. To przez nią zacząłeś więcej pić i imprezować zapominając o mnie. Nie będziemy razem bo nie potrafię znieść nowego ciebie. Proszę, oto zdjęcie naszego dziecka.- położyła na stole czarne zdjęcie. -To jest około 4 tydzień. Jeszcze nie wiadomo co to za płeć ani czy to jedno dziecko. Ale ciebie to nie obchodzi. Przecież sam powiedziałeś, że nie chcesz mieć ‘’bachora’’. I to życzenie akurat spełnię. Kiedy tylko to maleństwo przyjdzie na świat pójdę do sądu abyś nigdy nie zobaczył tego dziecka. Wolę żeby nie miało biologicznego ojca, niż kogoś takiego jak ty. Masz rację, nie nadajesz się na ojca. Gwarantuję ci, że tego dziecka  nigdy nie zobaczysz.- warknęła i ruszyła do wyjścia.
Byłem załamany. Wziąłem do ręki zdjęcie. To było moje dziecko. Nie mogę go tak zostawić z samą Perrie. Chcę z nią być i opiekować się naszym maleństwem. Nie chcę tego dziecka ale kiedy widzę, jak małe jest czuję, że chcę go wychowywać. Ono nie jest niczemu winne. Spojrzałem za okno i zobaczyłem Pezz idącą po drugiej stronie ulicy. Właśnie wtedy podjechało jakieś auto i ktoś wciągnął ją do środka. Czym prędzej wybiegłem z kawiarni i wsiadłem do mojego samochodu. Zacząłem gonić to czarne auto. Jednak kiedy dojechałem do pierwszych świateł przede mnie wcisnął się jakiś dziadek i jechał żółwim truchtem. Kiedy udało mi się go wyminąć zdałem sobie sprawę, że zgubiłem tych porywaczy.
Przeklinając wszystko  i wszystkich pędem pojechałem do domu Louisa. Po drodze zadzwoniłem do Nialla i Lee, Harry’ego, Liama i Jesy oraz niechętnie po Justina. On mógł się przydać w poszukiwaniach. Kazałem wszystkim szybko przyjechać do domu Louisa i Eleanor.
-Zayn, co się stało?- zapytała Jesy kiedy wszyscy siedzieliśmy w salonie.
-Perrie na moich oczach została porwana. Podejrzewam, że to samo stało się z Eleanor i Jade…
_____________________________
Witam! :)
oto jest rozdział.3. no i mamy kolejną porwaną xD
teraz kiedy wszyscy mają już pewność, że naprawdę Jade, El i Perrie zostały porwane to mogą działać :)
Kolejny rozdział pojawi się sama nie wiem kiedy. Dowiecie się na pewno :)
Liczę na pozytywne komy xD
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!