czwartek, 22 października 2015

Change your life Part.VII



*oczami Zayna*
Spoglądałem ze zdziwieniem na moich przyjaciół. Nie wierzyłem co właśnie się stało. Uciekłem z więzienia.. Pędziłem do mojej ukochanej.. Moi przyjaciele wpadli na genialny plan.. Nie potrafiłem teraz myśleć o konsekwencjach mojego czynu. Myśl, że zobaczę moją Perrie wprawiała mnie w euforię. A jeżeli jest w słowniku bardziej optymistyczne słowo to tak się właśnie czułem.
Zdziwiłem się jednak widząc iż Louis skręca w ulicę prowadzącą do szpitala. Nie pamiętałem czy aby na pewno Eleanor o tym wspominała. Czy coś złego wydarzyło się Edwards? Ciarki obeszły całe moje ciało.
Kiedy Tomlinson zaparkował, jako pierwszy pobiegłem do wejścia. Nie mogłem się doczekać chwili kiedy przytulę moją dziewczynę, nasze usta zetkną się. Wtedy w końcu będę szczęśliwy.
-Przepraszam, gdzie leży Perrie Edwards?- zapytałem jakiejś pielęgniarki w recepcji.
-Kim pan jest?- warknęła oburzona.
-Narzeczonym.- odpowiedziałem krótko. Kobieto, śpieszy mi się.
Pracownica udzieliła mi wszystkich potrzebnych informacji i od razu pobiegłem do wind. Zachowywałem się jak zwierzę, ale cóż, miałem takie prawo.
Bez problemu odnalazłem salę, w której leżała a na korytarzu spotkałem jeszcze resztę moich przyjaciół.
-Zayn! Co ty tu robisz?- zapytała wstrząśnięta Jesy.
-Wszystko dzięki El i Lou. Co z Perrie?
-Kilka tygodni temu została postrzelona.- odparł Harry a moje serce szybciej zabiło.
-Czy to oznacza, że dziecko…- nie umiałem wypowiedzieć tego słowa. Chyba żaden przyszły ojciec nie czuł takiej grozy jak ja.
-Z Pezz i dzieckiem wszystko dobrze. To znaczy żyją ale nasza mamcia ma  kilka uszkodzeń.- zreflektował się loczek.
-Mogę ją zobaczyć?- dodałem od razu.
 Wszyscy gestami zachęcili mnie bym wszedł do sali. Na wprost ujrzałem leżącą Perrie. Wyglądała na słabą, jej brzuch był już taki duży.
-Perrie..- to jedyne co w tej chwili potrafiłem z siebie wydusić.
Dziewczyna podniosła się i wtedy nasze oczy się spotkały. Momentalnie poczułem napływające łzy, blondynka chyba również.
-Zayn!- krzyknęła a ja od razu do niej podszedłem.
Mocno się we mnie wtuliła. To było najpiękniejsze uczucie świata. Mieć w ramionach swoją kobietę, cały świat. Od razu ją pocałowałem.
Kiedy odsunęliśmy się od siebie moja ukochana siedziała na szpitalnym łóżku cała we łzach. Co chwilę powtarzała jak bardzo jest teraz szczęśliwa. Usiadłem na krzesełku i złapałem ją za rękę.
-Kochanie powiedz mi, jak się czujesz? Co z dzieckiem?- odezwałem się i pogładziłem jej malutką dłoń.
-Jestem słaba, ale lekarze mówią mi że wszystko dobrze się goi. Z dzieckiem wszystko dobrze, niedługo mam termin.-odpowiedziała a w jej oczach zobaczyłem te iskierki szczęścia.
-Będę miał syna czy córkę?- zapytałem od razu.
-Wiesz Zayn, że to ma być niespodzianka.
Uśmiechnąłem się do Pezz. Nie znosiłem kiedy tak mnie karze. Tak bardzo chciałem wiedzieć jakie imię wybrać. Chociaż znając moją dziewczynę mogę sobie pomarzyć, że będę miał głos w tej sprawie.
~~
Siedząc wieczorem w szpitalu wraz z Liamem zastanawialiśmy się jakim sposobem wciąż policja mnie nie odnalazła. Eleanor jednak powiedziała aby zaufać ich znajomościom więc nie chciałem się wtrącać. Dla mnie było najważniejsze abym mógł spędzić jeszcze trochę czasu z Perrie.
Wszyscy moi przyjaciele zbierali się do domu aż w końcu zostałem sam. Po cichu wszedłem do pokoju Pezz. Dziewczyna bardzo kręciła się na łóżku. Podszedłem do niej i pocałowałem ją w czoło.
-Co się dzieje?-szepnąłem do ukochanej.
-Zayn, myślę, że się zaczęło. Czuję, że dziecko chce być już z nami.- odpowiedziała i właśnie po tym zaczęła krzyczeć i zwijać się z bólu.
___________________________
Witajcie <3
I jak rozdział? 
Mnie się podoba bo są szczęśliwi teraz a w następnym poród *-*
Nie wiem co wam tu napisać ale na pewno liczba rozdziałów ulegnie zmianie XD
Na 13 w sumie +epilog
Pytania/opinie piszcie w komentarzach
Teraz spróbuję zająć się Demons in my mind
Do następnego <3
Karo

czwartek, 15 października 2015

Change your life Part.VI



*oczami Zayna*
Siedzenie w tym cholernym więzieniu wykańczało mnie z każdym dniem. Ile można patrzeć na tych prawdziwych przestępców, do których ja nie należałem? Sam pobyt tutaj z powodu okaleczenia jakiegoś gnoja jest śmieszny. Z dnia na dzień mój gniew i zdenerwowanie rosło.
Znowu siedziałem w tym obrzydliwym fotelu patrząc na prawdziwą patologię. Nie wiedziałem ile jeszcze tu wytrzymam.
-Malik! Co jest? Znowu się popłaczesz?- James, więzienny idiota szturchnął mnie.
Nie wytrzymałem. Gniew sam zadecydował.
Wstałem i z całej siły uderzyłem tego typa pięścią. Nie bolało, wręcz przeciwnie. Teraz czułem wewnętrzny spokój. Nie zauważyłem jednak kiedy jego ręka leciała wprost na moją twarz. I tak to się zaczęło. Zaczęliśmy ostrą wymianę zarówno zdań jak i czynów. W tej chwili miałem gdzieś, że będę musiał odbyć karę. Musiałem na kimś rozładować swój gniew pomieszany z tęsknotą i smutkiem.
Wówczas kiedy miałem wymierzyć leżącemu ostateczny cios, poczułem jak ktoś mnie odciąga. Kilku strażników zaczęło kląć na mnie próbując mnie powstrzymać. Szarpałem się chcąc dopiec Jamesowi wystarczająco. Wtedy gniew zamienił się po części w niezmierną chęć ujrzenia ludzi, których kocham.
-Nienawidzę was! Nie jesteście ludźmi. Sukinsynowi należało się a wy zamknęliście mnie w pierdlu.- wyrwałem się i z otwartej przyłożyłem jednemu z policjantów.
Naprawdę nie obchodziły mnie konsekwencje czynów. Coś we mnie pękło.
Nawet nie zauważyłem kiedy za mną podążyli wszyscy. Jeden za drugim wykrzykiwali wszystko co chodziło im po głowie. W sali w przeciągu kilku minut zrobił się zamęt i ogromny hałas.
Do mojego nosa uderzył zapach palonych kartek. O co chodziło? W pomieszczeniu zaczął pojawiać się dym a po chwili zraszacze zostały uruchomione. Poczułem jak ktoś w tym tłumie ciągnie mnie ku wyjściu.
Dopiero kiedy zatrzymałem się niedaleko toalet zauważyłem przed sobą Eleanor.
-Co ty tu robisz?- zapytałem zaskoczony. Dziewczyna jednak szybko zasłoniła mi usta dłonią.
-Chciałam cię odwiedzić. Jedynym sposobem było danie facetowi z downem mojej zapalniczki bo i tak na nią spoglądał.- odpowiedziała z uśmiechem.
A więc to stąd zapach palących się kartek. Nie zdążyłem nic powiedzieć, ponieważ El pociągnęła mnie w kierunku wyjścia z więzienia. Ale jak to?
-Włamaliśmy się do systemów dzięki czemu łatwiej nam uciec i nikt nas nie zobaczy.- rzuciła krótko.- Pośpiesz się, Louis czeka w aucie. Jedziemy do Perrie do szpitala. Musicie w końcu się zobaczyć. 
_____________________________________
Halo Dzień dobry wieczór XD
Za wami rozdział szósty z ucieczką z więzienia, aha XD 
Chciałam dać trochę Zayna buntownika i mam nadzieję, że mi się to udało 
Pytania/opinie piszcie w komentarzach
Ten rozdział jakiś krótki...
Otóż moje kochane, zrobiłam rozkład rozdziałów, co w jakim będzie i wgl i koniec końców wyszło, że piąta część DREAMS- Change your life w sumie będzie miała 12 rozdziałów + epilog
Jesteśmy więc dokładnie w połowie części
Następny rozdział to po prostu Rozdział Szczęścia i Radości, przekonacie się same.
Do następnego <3
Karo <3

niedziela, 11 października 2015

Change your life Part.V



*oczami Perrie*
-Mamusiu, popatrz co mam.- usłyszałam jakiś słodki głosik. Gdzie ja jestem? Nie było to moje mieszkanie. Stałam w ogrodzie, za mną był ogromny wiktoriański dom. O takim zawsze marzyłam.
-Mamusiuu.- ktoś ciągnął mnie za sukienkę. Ja jednak wciąż oddawałam się tej cudownej chwili. Piękne miejsce. Nie pamiętałam o wszystkich smutkach. Tutaj nie blakną tylko dobre wspomnienia.
-Obrażam się.- usłyszałam i wtedy spojrzałam w dół. Przede mną stała mała dziewczynka. Miała długie kasztanowe włosy, brązowe oczy, lśniącą skórę. Najpiękniejsza, jaką widziałam.
Odebrałam od niej bukiet pięknych kwiatków. Malutka pobiegła w głąb małego lasku znajdującego się wciąż na posesji. Zaciekawiona poszłam za nią.
-Chodź, pokażę ci coś. Tatuś spogląda na mnie codziennie. Przynoszę mu nowe kwiatki.-uśmiechnęła się słodko.
Zamarłam. Z moich oczu od razu popłynęły łzy. Przede mną ukazało się drzewo, lina i wiszący Zayn. Miał otwarte oczy ale nie żył. Upadłam na trawę i załamana płakałam coraz bardziej. W końcu nie mogłam już złapać tchu…
Wszystko zrobiło się czarne. Potem znów znalazłam się w ogrodzie. Ta sama scena rozegrała się na moich oczach. Śmierć Zayna na okrągło się powtarzała…
~~
Otworzyłam oczy czując na ramieniu czyjś dotyk. Jak przez mgłę zobaczyłam siedzącą Leigh i Jesy. Gdzie ja do cholery byłam?
-O mój Boże, Perrie!- krzyknęła Pinnock i przytuliła się do mojego bezwładnie leżącego ciała.
-O co chodzi?- zapytałam zaskoczona.
Chciałam sobie przypomnieć dlaczego jestem tak słaba. Niestety. Ostatnim co pamiętałam był spacer z Jade.
-Jesteś w szpitalu. Uległaś wypadkowi przez Josha.- odezwała się tym razem panna Nelson.
Wysiliłam szare komórki, wciąż nie pamiętałam co się wydarzyło. Nagle przypomniałam sobie o dziecku. Ze strachu dotknęłam ręką brzucha i poczułam ulgę. Wciąż żyło, wiedziałam to. Przed oczami pojawił mi się koszmar, który raz za razem powtarzał się kiedy byłam w śpiączce.
-Ile już tu jestem?- zapytałam po chwili.
-Pezz, za dwa tygodnie masz termin porodu.- odpowiedziała Lee a ja spojrzałam na nią zaskoczona.
Czy to oznacza, że byłam nieprzytomna ponad miesiąc? To by wyjaśniło czemu miałam tylko jeden sen. A raczej koszmar.
-Wiadomo co z Zaynem?- szepnęłam. W głowie wciąż miałam obraz jego powieszonego ciała.
-Nic nie wiemy. Wciąż nie pozwalają nam się z nim skontaktować.- powiedziała cicho Jesy.
Moim jedynym marzeniem było aby Zayn zjawił się przy porodzie. Chciałam aby zobaczył naszą córkę zaraz kiedy ta zaczerpnie pierwszy oddech. Wtedy nie sądziłam, że dzięki moim przyjaciołom jest to możliwe.
_____________________________________
Witam.
Przepraszam, że ten rozdział również jest nudny, nie miałam pomysłu co tutaj napisać.
Coś jednak skleciłam
Liczę na SZCZERE komentarze :)
OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
Po głębszym zastanowieniu i przemyśleniach stwierdziłam i właśnie oświadczam wam iż DREAMS zakończy się wcześniej niż planowałam niedawno. Nie jest to mój jakiś kaprys autorski. Najzwyczajniej w świecie brak mi już pomysłów na przygody One Direction i Little mix. Na moje oko pojawi się jeszcze ok.5 rozdziałów, może więcej + epilog. Nie można ciągnąć tej historii w nieskończoność. Mam mnóstwo pomysłów, które w żadnym stopniu nie pasowałyby do DREAMS nawet gdybym chciała. Dlatego wkrótce pojawi się nowy blog. Mam nadzieję, że rozumiecie i uszanujecie moją decyzję. 
Póki co żyjmy faktem, że jeszcze kilka rozdziałów no i wkrótce pojawi się dzidziuś na świecie. Imiona dla dziewczynki już wybrałam, podejrzewacie jakieś? Piszcie w komentarzach wasze propozycje.
Kolejny rozdział wkrótce i mam nadzieję że będzie lepszy
Karo <3

poniedziałek, 5 października 2015

Change your life Part.IV



*oczami Zayna*
W ręku trzymałem jej fotografię. Wpatrywałem się w nią całymi dniami. Na zdjęciu była piękna, na żywo była cudem. Wciąż zastanawiałem się jak wygląda teraz. Tak długo moje oczy nie spotkały się jej niebieskimi tęczówkami. Tęskniłem. Cholernie. Tego nie dało się określić słowami. Nie miałem nawet pojęcia co u niej, jak się czuje. Kiedy rodzi, co z dzieckiem. Wszystko ukrywali, nie pozwalali na spotkania. Mieszkała w tym samym mieście co więzienie. Była tak blisko a jednocześnie tak daleko. Czułem, jak los postawił przed nami wielki mur i na próżno próbujemy się do siebie przedostać.
Za dwa miesiące powinna urodzić, tak obliczyłem. A ja zobaczę moją rodzinę dopiero za dziewięć…
-Malik!- warknął Steve, który dzielił ze mną celę więzienną.
Nie znosiłem tu być, patrzeć na wszystko. Nie byłem przestępcą.
-Co ty chcesz?- zapytałem obojętnym głosem.
-Czy ty masz łzy w oczach?- zaśmiał się a ja momentalnie wybuchnąłem.
Popadałem w coraz większy dół. Nikt nie potrafił mnie zrozumieć. Wszyscy mieli mnie za dziwaka, mięczaka. A ja po prostu chciałem mojej Perrie..
-Tak mam kurwa! Mam dziewczynę, najwspanialszą na całym świecie, która w tej chwili jest w siódmym miesiącu ciąży! Nie będę mógł być przy porodzie, patrzeć jak dziecko rośnie!- krzyknąłem i podszedłem do drzwi.
-Chcesz wyjść?- zapytał strażnik na co pokiwałem głową.
Zabrałem zdjęcie Perrie do kieszeni mojego pomarańczowego wdzianka i poszedłem za policjantem do sali rozrywkowej. Świetnie, jeden telewizor, pełno facetów. Wszystko było lepsze niż ciągłe myślenie o niej.
Usiadłem w fotelu, z moich rąk odpięli kajdanki. Patrzyłem jak wszyscy faceci śmieją się, jak grają w piłkarzyki. A jednak czułem w sercu, że z Perrie się coś dzieje. Że ktoś wyrządził jej krzywdę…
__________________________
Ten rozdział jest jakiś za krótki, wybaczcie :c
Dziękuję Karolinie za pomysł z rozdziałem oczami Zayna teraz widzicie jak czuje się w więzieniu i wgl
Na moje oko znowu dodaję rozdział po 10 dniach, matko :o
Wiem że nie będziecie zadowolone ale Zayn jeszcze przez kilka rozdziałów będzie bez Perrie
Pytania/opinie piszcie w komentarzach
Karo <3