sobota, 28 września 2013

DREAMS Part.VIII




*oczami Leigh-Anne*
Nie spodziewałam się, że Jade będzie mieć przed nami jakieś sekrety. Niby mnie to nie przeszkadza, ale Perrie strasznie się zdenerwowała. Od bardzo ciekawej książki wyrwał mnie dźwięk przychodzącego smsa:
Od: Perrie
Temat: Rodzice są straszni.
Rodzice każą mi się zaopiekować Kaitlin zarówno podczas robienia pracy domowej jak i całą noc. Nie martw się, na pewno przyjdę na noc do ciebie. Coś wymyślę. Może Jade powie nam gdzie była.
Xoxo, Pezz
Niby wszystkim wydaje się, że Perrie ma cudowną rodzinę. A jak ktoś ją pozna bliżej to dopiero  odkryje prawdę. Jej rodzice pracują raz w dzień, raz w nocy. Są jakimiś biznesmenami, a zresztą nie wiem, ale mniejsza o to. Są bardzo zasadni i pilnują, żeby ich dzieci były posłuszne. Dlatego często Perrie mówi nam co mamy robić. Ma tak po rodzicach. Już jedno z ich dzieci tego nie wytrzymało i się wyprowadziło z domu. Mowa tu o ich jedynym synu Jionnim. Tak irytowały go zasady panujące w domu Edwardsów, że jak tylko skończył 18 lat wyprowadził się do Dublina.
Weszłam do salonu gdzie siedziała moja mama z moim młodszym braciszkiem Emmettem. Oglądali jakieś bajki. Naprawdę słodko.
-Hej, co słychać? Jak w szkole? - odezwała się mama, gdy usiadłam obok niej na kanapie.
-Hej, w szkole nawet fajnie. A właśnie. Mamo o 16 wychodzę z domu i idę do Nialla i Louisa.- wyrwałam mojemu braciszkowi z ręki paluszki i wzięłam małą garść. Spiorunował mnie wzrokiem po czym wrócił do oglądania filmu.
-Który to twój chłopak? I kto jeszcze będzie? Nie pozwolę ci być z 2 facetami naraz!- odparła moja mama i tym razem ona zabrała Emmettowi paluszki.
-No ludzie! Kupcie sobie!- krzyknął Emmett i  przesiadł się z kanapy na fotel.
-Mamo! Mój chłopak ma na imię Jordan. Louis i Niall to tylko koledzy, a poza tym mamy pracę domową w grupach, dlatego do nich idę. A poza tym będzie jeszcze Cheryl- powiedziałam.
-Aha, to możesz iść. Masz tu trochę kasy, bo wiesz Londyn jest dużym miastem.- odparła i wyjęła z portfela 50 funtów.
-Mamo, nie musisz mi dawać kasy. Przecież dostaję ją od ojca raz w tygodniu jak nas odwiedza albo jak przesyła mi na konto.- powiedziałam i oddałam jej kasę.
Moi rodzice rozstali się rok temu. Najpierw nie mogłam w to uwierzyć. Byli takim idealnym małżeństwem. A tu nagle on znalazł sobie młodszą. Ale te najbardziej idealne małżeństwa najczęściej się rozpadają. Tak było z moimi rodzicami. Ja i Emmett widujemy się z ojcem raz w tygodniu, chyba że nie ma czasu to co dwa tygodnie. Kasę na mnie, mojego brata i taką dla mamy wysyła nam na konto. Rozstali się w zgodzie. Przez pewien okres czasu dziwiłam się, że ona potrafi z nim po tym wszystkim rozmawiać…


*oczami Zayna*
Gdy tylko wróciłem ze szkoły zacząłem przygotowania do spotkania z Perrie. Łaziłem po domu w kółko i nie mogłem się uspokoić. Wszyscy domownicy to zauważyli.
-Zayn! Do cholery uspokój się! Siądź na dupie i się czymś zajmij. Wychodzimy dopiero za pół godziny.- usłyszałem krzyk Liama.
-Nie potrafię! Zaraz spotkam się z Perrie w jej domu!- odparłem i dalej łaziłem od jednego końca salonu do drugiego. Dobrze, że chłopaki mieszkają razem ze mną bo gdyby nie oni to bym zwariował.
-Jeżeli zaraz się nie ogarniesz to zadzwonię do Perrie i powiem jej, że nie możemy przyjść!- powiedział Liam i złapał mnie za ramiona.- Uspokój się, okej?
-No już dobra. Ale nigdy byś mi tego nie zrobił- mruknąłem do siebie i poszedłem do pokoju na górę.
*jakiś czas później*
-Jaki to był numer?- zapytał się mnie Liam, kiedy błądziliśmy po Oxford Street.
-No mówię ci, że jeden- odpowiedziałem.
-Na pewno jeden?- zapytał
-Tak! Kurde!- krzyknąłem zdenerwowany. Nie dość, że stresuję się spotkaniem z Pezz to on jeszcze mnie wkurza.
Liam już nic nie odpowiedział tylko jechał dalej. Gapiłem się głupio na bukiet czerwonych róż, który trzymałem w ręce. Kupiłem go dla Perrie, żeby pokazać się jej z jak najlepszej strony. Spojrzałem na przednią szybę i oniemiałem. Moim oczom ukazała się dość wysoka brama, która gdy tylko podjechaliśmy otworzyła się. Na środku podwórka stała wielka fontanna z aniołkiem na czele. Objechaliśmy ją i znaleźliśmy się pod wejściem do ogromnej willi.  Gdy tylko Liam zaparkował obok domu odezwał się:
-Wow. Spodziewałem się dużego domu, ale nie aż tak. Nasz dom to w porównaniu z tym pikuś.
-Dziwisz się? Jej ojciec jest właścicielem kilku hoteli i do tego restauracji. - odparłem równie zdziwiony.
- Wiesz mnie się wydaje, że ona ma więcej kasy niż połowa uczniów w naszym liceum.- powiedział i wysiadł z samochodu.- Idziesz? – zapytał się mnie. Nie odpowiedziałem tylko wysiadłem z auta. Do drzwi wejściowych szliśmy w ciszy. I ja i Liam oglądaliśmy piękny ogród, o który z tego co słyszałem dbała mama Pezz. Podeszliśmy do wielkich drzwi po czym Liam zadzwonił dzwonkiem. Dźwięk rozniósł się po całym domu. Po chwili usłyszeliśmy jak ktoś stąpa obcasami po podłodze i zbliża się do drzwi. Po chwili zostały one uchylone i zobaczyłem moją ukochaną.
-Witajcie! Zapraszam!- odezwała się Perrie i zaprosiła nas gestem do środka. Liam przywitał się po czym wszedł.
-To dla ciebie- powiedziałem i wręczyłem dziewczynie bukiet róż.
-Dla mnie? Naprawdę? Ach dziękuję- odparła i cmoknęła mnie w policzek.- Wchodź do środka.
Wszedłem zszokowany gestem Perrie. Ona pocałowała mnie w policzek? Czyżby się zmieniła? Mam nadzieję, że tak…

__________________________________
przepraszam, że rozdział dodałam dopiero dzisiaj ale wczorajszy dzień był jednym z najgorszych w moim życiu...
mam nadzieję że się spodoba i liczę na pozytywne kom.
kolejny pojawi się chyba jutro po południu
czekam przynajmniej na 3 kom...
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

3 komentarze:

  1. Świetne, świetne i jeszcze raz świetne... przynajmniej raz dziennie tu wchodze żeby zobaczyć czy czegoś nie dodałaś... Już nie moge sie doczekać next rozdział...

    Olivka xD

    OdpowiedzUsuń