*oczami
Leigh-Anne*
Szłam w
jakiś krzakach. Serio nie wiedziałam gdzie i po co idę. Znałam tylko drogę
ułożoną ze świeczek. Dzisiaj była nasza rocznica. Ja i Niall. Mój Boże, to trwa
już rok. Przez ten czas mnóstwo razy się pokłóciliśmy ale jesteśmy po prostu
dla siebie stworzeni. Inaczej było z dziewczynami, które coraz bardziej
oddalały się od Zayna, Harry’ego i Liama. Bałam się, że któryś z tych związków
mógłby i nadal może się zakończyć czego osobiście bym nie zniosła. Po jakiś 10
minutach wylądowałam na plaży a przed sobą miałam jezioro. No nie powiem,
wszystko wyglądało jak z bajki. Nialler cudownie to wymyślił. No właśnie, gdzie
on jest? Podeszłam bliżej wody i przejrzałam się w jej tafli. Wyglądałam bardzo
elegancko, bo właśnie o to prosił mnie Horan. Po chwili zauważyłam w wodzie
także odbicie blondyna i z uśmiechem na ustach odwróciłam się do niego.
-Pięknie
wyglądasz.- skomplementował mnie na co mój uśmiech poszerzył się.
-Ty też
niczego sobie, Horan.- szyderczo się zaśmiałam.
-Mam dla
ciebie kolację. Chodźmy.- złapał mnie za rękę i ruszyliśmy w kierunku stolika.
Był malutki, tylko dwuosobowy ale na nim piętrzyły się moje ulubione potrawy.
Zasiedliśmy w ciszy po czym aż gotowało się we mnie żeby spróbować kaczkę. No
już po chwili i w końcu przeżuwałam to pyszne mięsko delektując się nim i
upajając się widokiem mojego boss’a. Niall co jakiś czas robił głupie miny a ja
śmiałam się w wniebogłosy. Później przyszedł czas na deser. Blondyn zniknął
gdzieś w lesie a ja czekałam na niego podziwiając zachód Słońca i piękne
jezioro. Nawet nie zauważyłam kiedy Nialler wrócił. Na talerzu miał dwie dość
duże babeczki, na których napisane były nasze imiona. Na pewno sam je upiekł.
Uwielbiał pichcić. Podał mi słodkość z napisem ‘’Niall’’ a sam trzymał w ręce
‘’Lee’’.
-To teraz
cię zjem. Schrupię, wszamam i inne takie.- odezwał się i ugryzł ‘’moją’’
babeczkę.
-Ojć
kochany. Natomiast ja mam zamiar delektować się ‘’tobą’’.- odparłam i
delikatnie i z gracją ugryzłam ciastko.
-Czy ty mi
czegoś przypadkiem nie proponujesz?- zapytał poruszając brwiami a ja głośno się
zaśmiałam. Uwielbiałam jak to robił.
-Ja zawsze
COŚ ci proponuję, skarbie.- odpowiedziałam i pocałowałam go w usta. Poczułam
lukier na jego wardze, który po chwili zlizałam a chłopak mruknął w moje usta.
Kiedy
skończyliśmy jeść usiedliśmy przytuleni do siebie niedaleko jeziora. Byliśmy
tutaj już od 3 godzin a ja nie chciałam wracać. Oparłam głowę o jego ramię a on
objął mnie ręką w talii. Zaczął śpiewać mi jakąś piosenkę do ucha a ja
mimowolnie się uśmiechałam. Kiedy słońce całkiem zniknęło za horyzontem chłopak
wstał, założył mi na oczy opaskę i kazał chwilę poczekać.
-Możesz już
ściągnąć.- powiedział chłopak a ja pozbyłam się czarnej opaski. Popatrzyłam
przed siebie, za siebie i w każdy bok ale go nie ujrzałam. Dopiero kiedy
spojrzałam w dół zauważyłam Nialla klęczącego przede mną z pierścionkiem. Mój
Boże… czy on?
-Leigh-Anne
Pinnock, jesteś kobietą mojego życia. Kocham cię i zawsze będę. Zostaniesz moją
żoną?- zapytał i spojrzał w moje oczy, z których poleciało morze łez.
Przytrzymałam Horana chwilę w niepewności.
-Oczywiście,
że TAK!- krzyknęłam a chłopak wstał, założył mi pierścionek na palec i obrócił
nas wokół własnej osi. Byłam taka szczęśliwa! Ludzie! Będę miała MĘŻA!
*oczami
Perrie*
Znowu to.
Znowu czułam się fatalnie. Wykaraskałam się z objęć śpiącego Zayna i migiem
pobiegłam do łazienki. Wymiotowałam już od kilku dni ale wychodziłam z
założenia, że to zwykłe zatrucie lub grypa żołądkowa. Nie miałam czasu zając
się zdrowiem kiedy w moim życiu była ta szmata. Oczywiście mowa o Lucy. Wyszłam
z łazienki kompletnie bezsilna. Cokolwiek zjadałam wieczorem, rano zwracałam.
Zayn martwił się o mnie ale wmawiałam mu, że wszystko ok. Ale wcale tak nie
było. Dodatkowo przytłaczała mnie sprawa z Jade. Nie odzywała się do nas już od
3 dni. Prosiła abyśmy dali jej czas, ale Harry już nie wytrzymuje. Czułam się
fatalnie i doszłam do wniosku, że może mi pomóc spacer. Na szczęście miałam
tydzień urlopu z powodu tej choroby. Nogi same zaprowadziły mnie pod studio
tatuażu, w którym pracowała Jesy. Siedziała właśnie za ladą i popijała kawę.
Chyba miała przerwę. Uff to dobrze…
-Hej Jess.-
odezwałam się i cmoknęłam przyjaciółkę w policzek.
-Cześć Pezz.
Jak się czujesz? Dalej męczy cię choroba?- zapytała i razem usiadłyśmy na
kanapie.
-To coś mnie
wykańcza. Jestem cholernie głodna ale jak coś zjem to niedługo zostanie
zwrócone. Najdziwniejsze jest to, że wymioty i mdłości pojawiają się zawsze
rano.- mruknęłam. Jesy zrobiła minę jakby się nad czymś głęboko zastanawiała.
-Ej, a może
ty jesteś w ciąży?- palnęła a ja spojrzałam na nią ze zdziwioną miną.
-No coś ty.
Oczywiście, że nie.- odparłam szybko na to głupie stwierdzenie.
-Objawy się
zgadzają. Kiedy miałaś ostatni raz okres?- zapytała i spojrzała na mnie
wyczekująco.
-Już
powinnam mieć.- burknęłam.
-Stara,
lepiej idź do apteki i kup test ciążowy, mówię ci. A teraz wybacz skarbie ale
mam dużo pracy.- powiedziała po czym cmoknęła mnie w policzek i weszła do
jakiegoś pomieszczenia.
Wyszłam ze
studia bijąc się z myślami. A co jeśli Jesy miała rację i mogę być w ciąży?
Nie! To przecież nie możliwe!- mówiła druga strona podświadomości. Żeby się
uspokoić ruszyłam do najbliższej apteki.
Siedziałam na
kanapie i cała się trzęsłam oczekując na wynik. Zostawiłam test w łazience aby
mnie nie kusiło. Zayn był w pracy. Minęło 5 minut. Niepewnie i z mocno bijącym
sercem ruszyłam do łazienki. Zamknęłam oczy i chwyciłam do ręki test. Niepewnie
i bardzo powoli otworzyłam oczy i o mały włos nie zemdlałam. DWIE KRESKI! To
oznacza, że jestem w ciąży! I co ja teraz zrobię? Mam 18 lat! A co na to
wszystko powie Zayn? Spakowałam szybko rzeczy do torebki i wybiegłam z domu.
Musiałam się upewnić. Jeżeli to prawda to moje życie zawali się jeszcze
bardziej.
Wystukiwałam
obcasami jakieś rytmy na kafelkach kiedy czekałam na moją kolej. Doktor Anne
Rice była najlepszym ginekologiem w okolicy. Kiedy w końcu wychyliła się zza
drzwi i wypowiedziała moje nazwisko z jednej strony poczułam ulgę, że w końcu
ja a z drugiej strach, że to wszystko może być prawda.
-Witam
Perrie. Co się do mnie sprowadza?- zapytała przyjaźnie kobieta. Chodziłam do
niej odkąd skończyłam 14 lat.
-Chciałabym
sprawdzić czy przypadkiem nie jestem w ciąży.- ostatnie słowo wypowiedziałam ze
strachem w głosie.
-Dobrze. W
takim razie zapraszam za parawan. Proszę się rozebrać. Zaraz zrobimy badanie
USG.- powiedziała kobieta a ja wykonałam jej polecenie. Drżącymi rękami
ściągałam z siebie poszczególne warstwy ubrań. Położyłam się na kozetce i
oczekiwałam na panią doktor. Kobieta nasmarowała mi brzuch tą maścią, którą
nazywałam glut i zaczęła jeździć tym ‘’wałkiem’’. W ciszy wykonywała badanie a
ja słyszałam tylko głośne bicie mojego serca.
-Gratuluję
Perrie. Jesteś w ciąży.- kobieta wypowiedziała coś czego najbardziej się
obawiałam. Łzy poleciały z moich oczu.
-Jest pani
pewna?- zapytałam drżącym głosem.
-Tak. Nie
przejmuj się. Będziesz cudowną matką a Zayn ojcem. Spójrz. To wasze dziecko.-
przekręciła ekran tak, że ja widziałam wszystko. W komputerze widać było taką
malutką fasolkę. Mimo, że nie chciałam mieć tak szybko dzieci, serce zaczęło mi
się cieszyć gdy ujrzałam efekt mojej i Zayna ‘’pracy’’.
-Takie
malutkie…- szepnęłam i otarłam łzy.
-Wydrukuję
ci kilka zdjęć. Jest to około 3 lub 4 tydzień. Możesz się ubrać- odezwała się
kobieta a ja zeszłam z kozetki.
-Proszę, oto
zdjęcia. Na następną wizytę umów się za miesiąc. Nie ma potrzeby żebyśmy
widziały się szybciej. No chyba żeby coś się działo.- powiedziała. Pożegnałam
się i totalnie zaskoczona tym wszystkim wyszłam.
U doktor
Rice byłam 2 dni temu. Zayn ani nikt inny jeszcze o tym nie wiedział. Nie
miałam pojęcia jak mam mu to powiedzieć ani jak na to zareaguje. Usłyszałam
dźwięk przekręcanych kluczy i po chwili do mieszkania wszedł Zayn. Podszedł do
mnie, cmoknął w policzek po czym udał się do kuchni. No teraz Perold! Dawaj!
Musisz mu w końcu powiedzieć!- zachęcałam sama siebie w myślach. Bardzo wolno
weszłam do kuchni, w której Zayn jadł kanapkę.
-Jak było w
pracy?- odezwałam się na początek.
-Tak jak
zwykle. A ty jak się czujesz? Dalej wymiotujesz?- zapytał z troską w głosie.
-Tak i będę
wymiotować jeszcze przez kilka dni. Zayn… Ja….. Jestem w ciąży.- powiedziałam
niepewnie wpatrzona w buty.
-Słucham?!-
krzyknął chłopak a ja aż podskoczyłam.
-To co ci
powiedziałam. Jestem w ciąży. Będziemy mieli dziecko.- tym razem odważyłam się
ukradkiem spojrzeć na Malika. Był wściekły. O kurwa.
-Chyba cię
pojebało! Jakie dziecko? Nie chcę żadnego bachora! Jak mogłaś być tak nie rozważna?!-
krzyczał na mnie i łaził w kółko.
-Nie
obwiniaj mnie o wszystko! To nie jest tylko moja wina!- próbowałam się bronić.
-Wiesz co ci
powiem? Nie chcę tego dziecka!- odparł dalej krzycząc i zaczął się zbierać do
wyjścia.
-Zayn, gdzie
idziesz? Nie zostawiaj mnie teraz samej!- próbowałam przemówić mu do rozsądku.
-Spierdalaj
ode mnie!- warknął i trzasnął drzwiami a ja momentalnie zalałam się łzami. Po chwili
usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. To był telefon Zayna. Poszłam do kuchni, w której go zostawił i aż
mi się słabo zrobiło gdy go przeczytałam:
Czyli teraz już wiem gdzie znika z Lucy albo sam na kilka godzin. Łażą do klubów i razem balują a ja siedzę w domu i jeszcze w dodatku w ciąży. Kompletnie załamana i zapłakana położyłam się na kanapie w salonie i po chwili usnęłam…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam! No i tym oto rozdziałem zakończyliśmy 3 część Dreams!!! Jak wrażenia? Spodziewaliście się takiego obrotu spraw???
I te oświadczyny *.* no i ciąża o.O
Ciekawi mnie co byście sobie dopowiedzieli gdybym wam powiedziała, że to już koniec :) czy Pezz urodziłaby, co z Jade :) piszcie mi w komentarzach wasze sugestie :) ale na szczęście to nie koniec!!! :))
ROZDZIAŁ.1 CZĘŚCI 4 POJAWI SIĘ DOKŁADNIE 14 MARCA.
nie marudźcie, że to długo, bo chcę was potrzymać w niepewności no i zająć się innymi blogami :)
Także to zobaczenia za 2 tygodnie! KOCHAM WAS!! <3333