*oczami
Zayna*
Tępo
wpatrywałem się w Justina, który przed chwilą obwieścił tą straszną wiadomość.
Jak ona mogła nie żyć? Przecież jeszcze niedawno się z nią widziałem. Tysiące
pytań bez odpowiedzi przeszło przez moją głowę. Czułem taki ogromny ból kiedy
przychodziła do mnie myśl, że jej już tak po prostu nie ma.
-Powiedzieli
coś jeszcze?- po kilku minutowej ciszy odezwała się Leigh ochrypłym głosem.
-Kazali jak
najszybciej przyjechać i zidentyfikować ciało.- odpowiedział łamiącym głosem Justin.
Widać, że było mu cholernie ciężko wypowiadać takie słowa.
-A co z
rodzicami Pezz? Wiedzą o tym?- zapytała Jesy.
-Zadzwonili
do nas dlatego, że jej rodzice są w tej chwili w Irlandii wraz z Kate.- szepnął
Jus i właśnie wtedy z jego oczu zaczęły płynąć łzy.
-Ja tam
pojadę..- odezwałem się po raz pierwszy. Kompletnie zamulony wstałem z kanapy i
zacząłem szukać kluczyków do auta. Byłem roztrzęsiony i modliłem się o to aby
nie wylądować w rowie.
-Zadzwoń
kiedy będzie po wszystkim.- rzucił smutnym głosem Liam i poklepał mnie po
plecach. Nie wiem czy to miało mi pomóc ale w obecnej sytuacji nic nie może mi
pomóc. Chyba, że Perrie obok.
Przełknąłem
rosnącą gulę w gardle kiedy zaparkowałem pod jednoznacznym budynkiem z napisem
‘’Szpital św. Marii. Kostnica’’. Przetarłem moje oczy i wysiadłem z auta. Serce
biło mi tak mocno, że obawiałem się czy nie dostanę zawału…
*oczami
Leigh-Anne*
Siedzieliśmy
wszyscy w salonie i zastanawialiśmy się co takiego stało się z Zaynem. Pojechał
do tej kostnicy (to słowo cholernie ciężko przeszło mi przez głowę) już kilka
godzin temu. Dzwoniliśmy do niego i nic. Miał wyłączony telefon ani sam do nas
nie zadzwonił. Jesy wyrywała sobie włosy z głowy a Liam wyzywał co chwilę pod
nosem. Kiedy gniew już cholernie mnie roznosił usłyszałam dźwięk otwieranych
drzwi. Po chwili do salonu wszedł Zayn ze spuszczoną głową. Wszyscy baliśmy się
odezwać.
-Zayn… to
prawda?- szepnęła Jesy.
-To
nieprawda. Ta dziewczyna bardzo przypominała Perrie i nawet miała jej dane
osobowe ale to nie Pezz.- odpowiedział dopiero po chwili budząc dodatkowe
napięcie. Poczułam jak ogromny kamień bólu, smutku, rozpaczy i nicości spadł z
mojego serca. A więc Perrie żyła. Tylko gdzie ona jest?
-Wiecie kto
ją porwał? Kto także znęca się nad Eleanor i Jade?- odezwał się Zayn a wszyscy
spojrzeliśmy po sobie zdziwieni.- Dostałem od
niej smsa godzinę temu. Nawet nie wiem jak udało jej się go napisać. –
dodał.
-Co w nim
napisała?- dopytywał się zaciekawiony Harry. No tak w końcu oprócz przyjaciółek
porwana została także jego dziewczyna.
-Ona, Jade i
Eleanor są więzione na obrzeżach Londynu w starych magazynach dziennikarskich
przez Josha, Adrianę oraz ich pomocników. Wiem jeszcze tyle, że są tam
traktowane naprawdę źle i kilka razy zostały zgwałcone.- widać było, że trudno
mówić mu o takich rzeczach.
-Josh?!
Adriana?!- krzyknęła Jesy.
-Co za
skurwiel..- rzucił ostro Justin i ruszył do drzwi.
-A ty
gdzie?- zapytałam chłopaka.
-No jak
gdzie? Do tych opuszczonych magazynów!
-Czekaj,
jedziemy z tobą.- rzucił od razu Zayn a do tego dołączył się Niall, Lou, Harry
i Liam.
-Wybaczcie
dziewczyny, ale musicie zostać w domu.- odezwał się Lou.
-Pojebało
cię.- rzuciła ostro Jesy i pierwsza wybiegła z mieszkania a ja za nią…
_______________________________
OMG!!
Na wstępie chciałabym was cholernie i z całego serca przeprosić że tyle mnie tutaj nie było. Bardzo zaniedbałam moje wszystkie blogi ale teraz już powracam do pisania. Wybaczcie mi, że po takim długim czasie przywitałam was takim nudnym i głupim rozdziałem. No ale przynajmniej wiemy że Pezz żyje xD
kolejny rozdział pojawi się jakoś tak w przyszłą niedzielę bo nie mam go napisanego.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)